Polska i Hiszpania. Kraj, w którym ludzie za jednego skręta trafiają nawet na 3 lata do więzienia i kraj, w którym posiadanie marihuany… nigdy nie było karane czymś poważniejszym niż grzywną i konfiskatą. Europejski zaścianek kontra państwo będące dla wielu innych modelem pod względem polityki narkotykowej. 2 skrajne podejścia. Które z nich bardziej przysłużyło się ich społeczeństwom?
Był taki moment w historii, w którym Polska i Hiszpania były do siebie bardzo podobne pod względem obyczajowym. Jeszcze nie tak dawno, jakieś dwie dekady temu obydwa kraje były uważane za bardzo konserwatywne, opoki katolicyzmu w Europie. Kościół odgrywał w nich olbrzymią rolę, a większość społeczeństwa zdawała się bardzo poważnie traktować wiążące się z tym wzorce tego co jest dobre, a co złe.
Hiszpania jednak od tamtego czasu bardzo się zmieniła, jeśli chodzi o obyczajowość stała się na wskroś nowoczesna, Polska natomiast jeszcze bardziej pogrążyła się w konserwatyzmie. Historia Hiszpanii może być pod tym względem inspirująca dla Polaków. Historia Polski może natomiast stanowić ostrzeżenie dla Hiszpanów.
Prawo narkotykowe w Hiszpanii, a prawo w Polsce
Posiadanie
Dla przeciętnego Polaka kompletnym zaskoczeniem może być to, że w Hiszpanii posiadanie marihuany na własny użytek nigdy nie było czymś więcej niż wykroczeniem administracyjnym, karanym co najwyżej grzywną i konfiskatą. Jest to rzecz, o której większość Europejczyków nie wie, z jakiegoś niezrozumiałego powodu nigdy Hiszpanię nie stawiano jako wzór w polityce narkotykowej.
Z kolei Polska jest na Starym Kontynencie krajem, mającym jedno z najsurowszych ustawodawstw w dziedzinie narkotyków. Od wielu wielu lat z powodu posiadania tego typu środków na kary więzienia (w zawieszeniu lub bezwzględnego) skazanych prawomocnie przez sądy zostaje 10 000 – 20 000 osób. W większości są to młodzi ludzie, dla których nawet „niby łagodny” wyrok w zawieszeniu oznacza poważne kłopoty z pracą i mocno utrudniony „start życiowy”.
Ile można mieć przy sobie?
To ile gram marihuany na własny użytek można posiadać jest w Hiszpanii mocno zróżnicowane i zależy w dużej mierze od regionu, w którym się mieszka. Jednak z punktu widzenia Polaka są to w każdym razie ilości kosmiczne: w ojczyźnie flamenco i corridy można posiadać 70-100 gram gandzi.
W kraju nadwiślańskim od wielu lat organizacje aktywistów bezskutecznie próbują wywalczyć prawo do posiadania 10 gram na własny użytek – i jest to ilość, która wręcz przeraża rządzących, niezależnie z jakiej partii akurat by się nie wywodzili. Co prawda obecnie w polskim prawodawstwie istnieje już zapis pozwalający nie karać za „nieznaczne ilości substancji odurzających”. Nie jest on jednak zbyt często wykorzystywany przez sądy i prokuraturę ze względu na… dotychczasową rutynę – nic nie zmusza przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości do jego stosowania, więc często posługują się oni mniej korzystnymi zapisami – ale za to lepiej im już znanymi i niewymagającymi wypracowania nowego modelu postępowania. Tak więc to czy mający 0,3 gr. skręt zostanie zakwalifikowany jako „nieznaczna ilość”, czy normalny przypadek zależy tylko od widzimisię ludzi na których przyłapana osoba trafi.
Posiadanie na własny użytek – podstawa prawna
Obecne regulacje dotyczące marihuany w Hiszpanii opierają się na kilku lukach w prawie, dużej autonomii niektórych regionów i szczęśliwemu dla palaczy werdyktowi Sądu Najwyższego z 1971 r. 45 lat temu miały miejsce wydarzenia kluczowe dla Hiszpańskiego podejścia do narkotyków. Wtedy to ówczesne władze do nowelizowanego kodeksu karnego po raz pierwszy zdecydowały się wpisać kary za posiadanie narkotyków. Orzeczenia Sądu Najwyższego jednak mocno złagodziły te zapisy: rozgraniczyły „posiadanie na własny użytek” (czyli wciąż można było palić , bez najmniejszych obaw, że się trafi do więzienia) oraz „posiadanie z zamiarem dystrybucji” (tu już można się było liczyć z poważniejszymi konsekwencjami). Ponadto sędziowie dopuścili możliwość wspólnej konsumpcji przez osoby uzależnione, co znacznie ograniczyło możliwość postawienia komuś zarzutu o udzielanie innym osobom narkotyków.
W przeciągu następnych dziesięcioleci coraz bardziej zaostrzano jedynie kary dla osób zajmujących się handlem. Dopiero w 1992 r. po raz pierwszy wprowadzono grzywnę administracyjną za samo posiadanie na własny użytek, a także za używanie narkotyków w miejscach publicznych.
W Polsce natomiast posiadanie na własny użytek przez długi czas dla władz nie stanowiło żadnego problemu i nie podlegało żadnej karze zarówno w okresie PRL, jak i w ostatniej dekadzie poprzedniego wieku. Surowo, bo maksymalnie 3-ma latami więzienia karano jednak osoby w przypadku których stwierdzano, że posiadają ilość większą niż nieznaczna (nigdy nie określono dokładnie jaka to jest ilość).
W 2000 r. posłowie wywodzący się z różnych partii politycznych od lewa do prawa miażdżącą większością przegłosowali jednak nowelizację, która usuwała zapis o niekaraniu za nieznaczną ilość narkotyków na własny użytek (czytaj więcej tutaj). Dopiero w 2011 r. to prawo częściowo zostało złagodzone przepisem, o którym wspomnieliśmy wyżej.
Hodowla marihuany
W Hiszpanii każdy może hodować marihuanę, o ile jest w stanie udowodnić, że robi to na własny użytek, a nie celem sprzedaży. Dodatkowo jego uprawa nie może być widoczna z jakiegokolwiek miejsca w przestrzeni publicznej. Czyli nie można zasadzić sobie roślinki w doniczce i wystawić jej na balkon, czy parapet okna (nie trafi się jednak za to do więzienia, hodowca narazi się jedynie na grzywnę w wysokości 601-30 000 €). Za to nic nie stoi na przeszkodzie, by prowadzić hodowlę np. w piwnicy, czy w obrębie ogrodzonego wysokim murem ogrodu.
W Polsce za uprawę nawet jednej roślinki można pójść na 3 lata do więzienia. A jeśli ma się „szczęście” można podpaść pod przepis mówiący o uprawie znacznej ilości, co oznacza, że do więzienia można trafić nawet na 8 lat.
Sprzedaż marihuany
W Hiszpanii z jednej strony tradycyjna dilerka karana jest więzieniem (w zwyczajowych przypadkach od 1 do 3 lat). Z drugiej: w oparciu o luki prawne powstały miejsca gdzie każdy może bez większych problemów kupić marihuanę. Mowa tu oczywiście o Społecznych Klubach Konopnych (Cannabis Social Clubs). Lokale te działają na zasadzie czegoś w stylu prywatnych klubów hobbystycznych, które gandzię sprzedają jedynie swym członkom i oferują im jednocześnie przestrzeń do palenia. Każdy hiszpański rezydent może się do nich zapisać (wymóg bycia rezydentem ma uniemożliwić narkoturystykę na wzór holenderski).
Warto dodać ponadto, że nie jest problemem zakupienie zioła na hiszpańskiej ulicy, zwłaszcza w największych miastach. Przechadzając się przykładowo La Ramblą w Barcelonie (więcej o tym urokliwym mieście pisaliśmy tutaj) w piątkowy wieczór praktycznie co chwilę można natknąć się na osoby otwarcie oferujące gandzię wszystkim chętnym. Policja wydaje się przymykać na ten proceder oko.
W Polsce sprzedaż jakiejkolwiek ilości marihuany jest kwalifikowana jako poważne przestępstwo i trzeba się liczyć z tym, że pójdzie się nawet na 12 lat do więzienia. Przy czym sądy najczęściej orzekają karę w wymiarze od roku do 10-ciu lat pozbawienia wolności. A jeśli marihuanę próbowało się sprzedać nieletniemu najniższy wymiar kary na jaki można liczyć to 3 lata. O „przymykaniu oka; przez policję, można pomarzyć. A miejsca takie, jak Społeczne Kluby Konopne wydają się jedynie bardzo egzotycznym wymysłem.