Czy PiS z ustawą o medycznej marihuanie zrobił nas „w jajo”? Czy ona coś naprawdę zmieniła? Czy konopie to cudowny lek, a lekarze w większości są źli i „jadą na pasku” wielkich koncernów farmaceutycznych? O tym wszystkim mieliśmy okazję porozmawiać z Dorotą Gudaniec podczas konferencji „Konopie w teorii i praktyce” we Wrocławiu.
Doroto, czy nie masz wrażenia, że sprawa medycznej marihuany od wielu miesięcy „stoi w miejscu”?
I tak i nie, bo patrzę na tę kwestię z dwóch perspektyw. Pierwsza to perspektywa prawna, legislacyjna: ustawa o medycznej marihuanie tak naprawdę może trochę zmieniła w świadomości lekarzy, polityków, prawników i to, owszem, jest już coś. Jednak ustawa jest tak napisana, że pacjenci de facto dalej nie mogą z medycznej marihuany skorzystać w taki sposób, w jaki powinni korzystać.
Jest jeszcze jednak druga perspektywa, gdzie naprawdę dużo się zmieniło – trafia do nas bardzo dużo pacjentów. Ludzie do konopi już w dużo mniejszym stopniu są nastawieni, jak „pies do jeża”. Przestali traktować konopie jako tylko i wyłącznie narkotyk i zaczęli w nich szukać swego ratunku.
Czyli dużym sukcesem jest głęboka zmiana świadomości społecznej?
Tak, świadomość społeczna zmieniła się radykalnie i to się przejawia na wiele sposobów. Kwestia zainteresowania leczeniem medyczną marihuaną jest tylko jednym z nich. Inną ważną kwestią jest np. brak hejtu – już nikt nie mówi o mnie, że jestem matka-wariatka, że trzeba mnie zamknąć, że narkotyzuję moje dziecko. A takie głosy padały na początku…
Tak więc, jak widzisz w pewnej sferze rzeczywiście mamy zastój, ale w innej zmieniło się bardzo dużo. Wszystko zależy więc od spojrzenia i perspektywy.
Co dalej twoim zdaniem należałoby zrobić jeżeli chodzi o jakieś posunięcia polityczne o walkę o lepszą, korzystniejszą dla pacjentów ustawę?
To jest dobre pytanie. Po to żeby zapytać „co dalej?” zaprosiłam na konferencję posła Liroya. Zaprosiliśmy też innych polityków, ale… [dokończenie na drugiej stronie]