To nie żaden fake news, tylko przypadek zdiagnozowany przez gruzińskich lekarzy. 32 letni pacjent trafił do szpitala z bolesną i długotrwałą erekcją! Lekarze doszukiwali się wielu przyczyn priapizmu. Ostatecznie ustalili, że do 12 godzinnej erekcji u 32 latka przyczyniło się palenie marihuany!
Jak wiadomo priapizm to długotrwały wzwód członka, jednak nie związany z pobudzeniem ani podnieceniem seksualnym. Nie jest też źródłem przyjemności, ale zazwyczaj dotkliwego bólu.
Przyczyną priapizmu są albo leki z sildenafilem – czyli substancją zawartą w Viagrze lub jest to efekt uboczny anemii sierpowatej czy białaczki. Dochodzi do niego za sprawą uszkodzenia nerwów.
32 latek do szpitala w Gruzji trafił dwukrotnie w ciągu dwóch tygodni. Z pierwszym razem jego bolesna erekcja trwała 12 godzin. Po raz drugi przez 6 godzin. Aby złagodzić jego ból i obrzęk członka w szpitalu podawano mu zastrzyki z fenylefryny.
Nietypowa przyczyna erekcji?
Lekarze wykluczyli najczęstsze powody priapizmu u 32 latka. Postanowili jednak sprawdzić jakie pacjent stosował w ostatnim czasie używki. – Mężczyzna przyznał się do palenia konopi kilka nocy w tygodniu przez ostanie sześć miesięcy. W tym w ciągu dwóch godzin przed każdym epizodem priapizmu – napisali zajmujący się przypadkiem lekarze w artykule opublikowanym w Journal of Cannabis Research.
Dodatkowo lekarze ustalili, że mężczyzna oprócz dwóch przypadków priapizmu, z którymi trafił do szpitala, miał wcześniej co najmniej cztery bolesne i długotrwałe wzwody! Te jednak, jak sam przyznał ustępowały nie później niż po czterech godzinach.
Konopny wzwód członka…
W efekcie lekarze nie mieli już wątpliwości, że przyczyną długotrwałych erekcji było palenie marihuany. Ich zdaniem kannabinoidy zawarte w marihuanie bezpośrednio wpływają na układ naczyniowy i zwiększają przepływ krwi. Drugą przyczyną mógł być wpływ THC na układ endokannabinoidowy.
Prawdopodobny – zdaniem lekarzy – jest też trzeci scenariusz. Ciągłe palenie marihuany mogło spowodować zwiększoną aktywację płytek krwi, a co tym idzie doprowadziło do powstawania skrzepów, mogących tamować przepływ krwi w naczyniach odprowadzających krew z penisa.
Niestety lekarzom nie udało się przeprowadzić kolejnych, jeszcze bardziej wnikliwych badań. Wszystko przez to, że pacjent został uznany za wyleczonego, a co więcej lekarze stracili z nim kontakt.