Andrzej Dołecki, prezes Wolnych Konopi, udzielił obszernego wywiadu dziennikarzowi „Metro Warszawa”. Opowiada w nim o swoim dzieciństwie, dorastaniu, ostatnim głośnym zatrzymaniu w areszcie, ale także o swoich poglądach na polską teraźniejszość i o przyszłości Wolnych Konopi.
Dzieciństwo
Był aktywnym i ciekawym świata dzieckiem. Śpiewał w Fasolkach, występował w Tik-Taku, grał w kilku serialach i filmach. Chciał zostać aktorem lub reżyserem, ale „mu przeszło”.
Dorastanie
Dorastając brał udział w licznych konkursach. Interesowały go szczególnie resorty siłowe, policja, armia. Chciał nawet zostać policjantem, ale i to „mu przeszło”.
Wolne Konopie
Ostatecznie został prezesem Wolnych Konopi. 10 lat aktywności tej inicjatywy ocenia bardzo krytycznie. Wprawdzie są rozpoznawalni, ale niewiele osiągnęli, choć przez ich marsze przewinęło się ok. 100 tysięcy ludzi. Jednak w działalność organizacji niewielu się angażuje, choć wielu z nią sympatyzuje. Jednym z powodów jest strach przed policją, drugi powód Dołecki widzi w naszej polskiej mentalności – ludziom nie chce się w cokolwiek angażować.
Narkotyki i polityka narkotykowa
Dołecki przypomina, że narkotyki w Polsce to problem znacznie większy, niż w innych krajach, gdyż właśnie u nas krzyżują się szlaki przerzutowe ze wschodu na zachód i z północy na południe. To u nas mafia na narkotykach zarabia ogromne pieniądze. Handlem marihuaną, amfetaminą, heroiną i dopalaczami od lat 90-tych zajmują się ci sami ludzie. Szacunkowo w Polsce spala się ok. 1100 ton konopi, z czego policja w zeszłym roku przechwyciła tylko 1,3 tony. Mimo jednej z najostrzejszych ustaw o przeciwdziałaniu narkomanii, mamy rekordową ilość bardzo młodych użytkowników. Prohibicja nie działa i politycy o tym wiedzą, bo otrzymują raporty z wiarygodnych źródeł krajowych i europejskich.
Należy leczyć, a nie karać. Podobnie jak z alkoholem. Wsadzanie ludzi do więzienia za zapalenie trawki to absurd. Sytuacja wygląda tak, że pijany ojciec może wezwać policję, bo syn w domu zapalił zioło. Policja syna musi zwinąć, bo to wg prawa on jest przestępcą, ojca zostawia się w spokoju.
Podobnie absurdalna sytuacja przydarzyła się babci jego znajomego. Długo mieszkała w Anglii, potem śmiertelnie zachorowała i przyjechała do Polski umrzeć. Na wyspach leczyła się legalnie marihuaną. Gdy trafiła do szpitala skorzystała ze swoich zapasów. Pielęgniarki chciały wezwać policję. Babcia odebrała to jak czyste szaleństwo. I miała rację. Kannabinoidy uśmierzają przewlekłe bóle, nie wywołując tak silnych, jak chemiczne środki przeciwbólowe, skutków ubocznych. Nie wszyscy też dobrze znoszą opiaty. Olej z konopi (40 Euro za ml.) może nawet uratować życie, a medyczne zastosowanie konopi wciąż jest w Polsce nielegalne.
Podaje przykład z dopalaczami, których oficjalnie nie ma. 3MMC można kupić z dowozem do domu w 24h. To jest metafedron, legalny, do wciągania nosem jak amfetamina – sztuczna trucizna za 30-40 zł za gram.
Ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii i jej najbardziej kontrowersyjny art. 62 (o możliwości pozbawienia wolności do 3 lat za posiadanie) jest wg Dołeckiego prawnym bublem, który uderza w użytkowników, a nie w dilerów. Podobne zdanie ma Krajowe Biuro Do Spraw Przeciwdziałania Narkomanii, Monar, Stowarzyszenie Katolicki Ruch Antynarkotyczny. Polska Sieć Polityki Narkotykowej, współdziałając z Wolnymi Konopiami, przeprowadziła szkolenia prokuratorów na zachodzie kraju i tam jest najwięcej umorzeń za posiadanie niewielkiej ilości nielegalnych substancji, ale im dalej na wschód, gdzie szkoleń było mniej, tym mniej umorzeń i tam najczęściej zdarzają się przypadki, że ludzie siedzą w więzieniach za 1,5 g marihuany. Do aresztu lub więzienia można także trafić tylko na podstawie fałszywych oskarżeń, czego nie praktykuje się nawet na Białorusi czy Iranie. Helsińska Fundacja Praw Człowieka niewiele pomaga, gdyż z góry zakłada, że to prokurator ma rację, co nie jest prawdą.
To właśnie przydarzyło się Dołeckiemu.
Kulisy zatrzymania w 2012 roku
Andrzej Dołecki został zatrzymany w dniu, kiedy miał wystąpić na Kongresie Ruchu Palikota, o 6,15 rano w oparciu o fałszywe, jak się potem okazało, zeznania, pod zarzutem wprowadzenia do obrotu znacznych ilości i udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Wolne Konopie od dawna były inwigilowane przez Wydział do Walki z Przestępczością Narkotykową Komendy Stołecznej Policji. Dołecki jest pewien, że policja wcześniej już wytypowała, który z plantatorów będzie skłonny go fałszywie pomówić. Zlecenie na jego areszt wydał Komendant Stołeczny Policji. Potem plantatorzy, którzy go pomówili, zeznali w sądzie, że zostali zastraszeni przez policję. Podsunięto im gotowe zeznania.
Termin zatrzymania Dołecki wiąże nie tylko z Kongresem RP, gdzie miał mówić o tym, że Wolne Konopie, to nie tylko „Sadzić. Palić. Zalegalizować”, ale że chodzi im także o ekonomię, medycynę i kwestie wolnościowe, związane z konopiami. Jest rozczarowany, że uniemożliwiono im dotarcie do ludzi ze swymi postulatami, a jego okrzyknięto dilerem. Ma jednak głębokie przekonanie, że chodziło o coś więcej.
Wolne Konopie, a polityka
Palikot twierdzi, że Dołecki, podobnie jak kiedyś Michnik, czy Kuroń, siedział na zlecenie polityczne. Sam Dołecki zgadza się, że decyzja o jego zatrzymaniu zapadła na poziomie ministra sprawiedliwości i ministra spraw wewnętrznych, na zlecenie premiera, bo „miał być spokój na Euro 2012”( w tym samym celu zatrzymano Starucha i innych kibiców, fałszerzy kart, złodziei drogich samochodów). Wolne Konopie, jak co roku pod koniec maja, planowały zorganizować dużą demonstrację. Kiedy skończyło się Euro – wszystkich wypuścili.
Mimo to Dołecki uważa, że trzeba rozmawiać z politykami, bo to oni mogą zmienić obecny stan rzeczy. Współpracę z Januszem Palikotem ocenia pozytywnie, choć nie we wszystkim się z nim zgadza, bo Palikot jest bardziej biznesmenem, niż politykiem. Ale tylko on chciał rozmawiać z Wolnymi Konopiami i traktował ich poważnie. Teraz już nie ma z kim rozmawiać, a Dołecki byłby w stanie dogadywać się z każdym, bez względu na przekonania polityczne. Tylko tym sposobem można coś zmienić w polityce narkotykowej. I nie chodzi o legalizacje, ale o normalizację. Jako przykład podaje konserwatywną Portugalię, gdzie w liberalizację prawa włączył się nawet kościół. Obecne prawo niszczy polska młodzież i o tym chciałby przekonywać każdego, kto zechce go słuchać. Gdyby znalazło się w parlamencie ugrupowanie, które potrafiłoby rozmawiać bez emocji, a tylko opierając się na faktach, można by zmienić i prawo i polską mentalność. Zależy mu na tym, żeby Trybunał Konstytucyjny, wbrew woli sejmu, uchylił ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii, która, zdaniem Dołeckiego, jest niehumanitarna i niezgodna z Konstytucją. Jesteśmy ostatnim państwem w Europie, gdzie konopie medyczne są nielegalne, a ich używanie ścigane prawem.
Bardzo krytycznie wypowiada się o ludziach, którym jest wszystko jedno. Nie zachęca do chodzenia na wybory, ale też nie widzi sensu w głosowaniu na kogoś, kto mu nie odpowiada, do kogo nie ma zaufania.
Pobyt w areszcie
Zdaniem Dołeckiego areszt jest znacznie bardziej dokuczliwy, niż więzienie. Nie ma paczek, telefonów, listów, widzeń. Wszystko jest wydzielane. Np. książki. Co dwa tygodnie są zapisy do biblioteki. Na kartce wyraża się życzenie, co do tematyki. Chciał książkę historyczną i kryminał, a dostał pełen tabelek „Leksykon U-bootów” i „Żywot św. Benedykta”. Przeczytał wszystko, bo w areszcie nuda zabija. Dużo ćwiczył, ruszał się, żeby nie zwariować.
Ze współosadzonymi nie miał problemów. Rozeszła się fama, że nie sypie („tam wszyscy wszystko wiedzą”) – miał już kiedyś sprawę karną za jakąś zadymę i nie zakablował nikogo.
W areszcie spędził 84 dni. W styczniu sąd uniewinnił go ze stawianych mu zarzutów i przyznał 18 tys. zł. zadośćuczynienia. Dołecki żąda 124 tys. zadośćuczynienia (takie sumy przyznaje Polakom sąd w Strasburgu) plus 9 tys. za utracone zarobki. Chce się odwołać od wyroku, choćby do Strasburgu. Zdaje sobie sprawę, że ewentualne odszkodowanie pójdzie z kieszeni polskiego podatnika, ale jeśli „przeciętny obywatel ma wyj…na wszystko, to niech płaci za takich jak ja”.
Za swoje aresztowanie oskarża szefów policji, oficerów prowadzących jego sprawę i tych, którzy im zlecili jego zatrzymanie, czyli premiera Tuska i MSW.
Policja
Do szeregowych policjantów nie ma żalu. Traktowali go dobrze. Zresztą sami są przeciwni zatrzymywaniu małolatów za niewielkie ilości. Nie tak widzą swoją rolę w służbie.
Nie podoba mu się, że policja, poza ochroną obywateli, ma za zadanie ich kontrolowanie i zapełnianie budżetu państwa, choćby dochodami z fotoradarów.
Nowe Wolne Konopie
Wolne Konopie zmieniają priorytety. Ich marsze najbardziej przysłużyły się policji, która wtedy „wyrabiała sobie wykrywalność na najbliższe 3 miesiące”. Większość z ich aktywistów dorobiła się wyroków. Wolne Konopie przestają się zajmować marihuaną użytkową. W polu ich zainteresowania znalazły się dziś konopie przemysłowe.
Biznes
Zachęcają rolników w inwestowanie w konopie. Planują warsztaty budowlane, ale także szkolenia jak zakontraktować, zasiać, pielęgnować, zebrać i przerabiać konopie. W latach 80-tych zrujnowano nasz przemysł konopny i teraz trzeba go odbudowywać. Rolnicy niechętnie zajmują się ich hodowlą, ze względu na duże obostrzenia prawne. Wolne Konopie pomagają im ogarnąć całą tę biurokrację. Dołecki twierdzi, że przemysł konopny mógłby przynieść dochody porównywalne z górnictwem.
Źródło: metrowarszawa.gazeta.pl