Medyczna Marihuana
Medyczna Marihuana
Medyczna Marihuana
Medyczna Marihuana

Kto chce legalizacji, teraz ręka do góry! Nad wami chcę zobaczyć marihuany chmury!” – to jedno z haseł wykrzykiwanych podczas pierwszych konopnych manifestacji w naszym kraju. Wznoszonych rąk nie było wtedy jeszcze zbyt wiele, a wypuszczanie chmury podczas demonstracji kończyło się szybko spotkaniem z policyjną pałką, nocą spędzoną w areszcie i sprawą ciągnącą się przez lata. Takie były trudne początki polskiego, konopnego aktywizmu. Ale dzięki determinacji kilkunastu zapaleńców ruch na rzecz legalizacji marihuany rósł dzień po dniu, aż stał się tym, czym jest dzisiaj – siłą, z której głosem rządzący muszą się liczyć. Tych „kilkunastu zapaleńców” było skupionych w luźnej organizacji, którą wielu z was może nawet nie zna – Kanabie. To z niej narodziły się potem Wolne Konopie.

Stowarzyszenie na rzecz Racjonalnej i Efektywnej Polityki Narkotykowej Kanaba – tak brzmi pełna nazwa kolektywu, który zapoczątkował walkę o zmianę prawa wysyłającego ludzi do więzień za jointa. W poniższym tekście przedstawiamy historię Kanaby, w oparciu o rozmowy z jej trzema członkami:

Andrzejem Dołeckim (AD) – jednym ze współzałożycieli Kanaby, obecnie szefem Wolnych Konopi.

growshop, growbox
growshop, growbox
growshop, growbox
growshop, growbox

kanaba

Wojtkiem Skórą (WS) – współzałożycielem Kanaby, obecnie działaczem WK i szefem „SPLIFFu”.

kanaba

Jakubem Gajewskim (JG) – członkiem Kanaby, obecnie wiceprezesem WK.

kanaba

Geneza

(WS): „Pod koniec 2000 r., czy na początku 2001 r. zmieniła się ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii i ludzie, którzy byli związani z Hyperrealem [kultowy serwis o dragach, w którym zaczytywał się jakieś 10, 15 lat temu każdy fan substancji psychoaktywnych. Swego czasu jedyne tak duże rzetelne źródło informacji, z prężnie działającym forum – dop. red.], a dokładniej z jego listą dyskusyjną: „Używki” utworzyli inną listę – „Legalise”. I tam pewna osoba z Wrocławia rzuciła pomysł powołania ruchu na rzecz legalizacji konopi Kanaba. Zaczęliśmy jako grupka bodajże 10-ciu osób”.

(AD): „Zaczęło się od Hyperreala. To było jedno z pierwszych forów społecznościowych w Polsce, zanim jeszcze powstały Grona, Nasze Klasy i Facebooki był już Hype. Kanabę zapoczątkował pewien hipis z Wrocławia i ktoś jeszcze od mjr-a Frydrycha – jakiś aktywista ze starych czasów KORu [Komitetu Obrony Robotników – dop. red.]. Na początku istnieliśmy po prostu jako podforum, potem utworzyliśmy coś bardziej osobnego. Stąd też początkowy adres www.hyperreal.com/kanaba, ok. 2003 r. zrobiliśmy osobną stronę, która jakkolwiek dalej stała na serwerze Hype’a.

kanaba

Nie pamiętam, kto wymyślił nazwę, chyba Radosz. Kanaba znaczy konopie i słowo to było jednym z najstarszych świadectw piśmienności człowieka. Odnaleziono je zapisane na tabliczkach sumeryjskich i udało się je jako jedno z nielicznych rozszyfrować (obok słów takich jak bóg, woda ogień i kilku innych). To było zaskoczeniem dla archeologów – fakt, że w tamtych czasach dla ówczesnych społeczności konopie miały istotne znaczenie. Postanowiliśmy przyjąć tę nazwę. Jako ruch, bo przez pierwsze 10 lat działalności byliśmy ruchem, dopiero pod koniec przekształciliśmy się w stowarzyszenie (by móc podpisać umowę z Palikotem), wcześniej nie mieliśmy formalnej struktury”.

(JG): „Kanabą zainteresowałem się przede wszystkim z powodu mojego znajomego, który został pojmany przez policję. Dostał „bęcki” na komisariacie za posiadanie zioła. Po drugie porównując jak to jest w rodzinach – ludzie piją alkohol, biją…a po użyciu zioła brak agresji tylko kontemplacja… Porównywałem to z tym, że ja sobie nie mogę zapalić, a inni mogą chlać, szkodząc często sobie, najbliższym i całemu społeczeństwu. W końcu powiedziałem: „Nie może tak być!”. Znalazłem w internecie forum Kanaby, zacząłem tam się udzielać… Potem przyjechałem na jedno ze spotkań w Warszawie i tak się zaczęło”.

Niełatwe początki

(WS): „Dlaczego w ogóle postanowiliśmy działać? Ponieważ z dnia na dzień, zaczęto nas zamykać na dołek. To był duży problem. Zaczęły się też nagonki w tamtym czasie. Policja po zmianie ustawy bardzo szybko zaczęła robić obławy w okolicach Monarów, czy na blokowiskach. Z nowego prawa zrobiono paragraf statystyczny, który podbijał wyniki służb. Wbrew wcześniejszym deklaracjom nowa ustawa zaowocowała karaniem głównie zwykłych użytkowników, a nie dilerów. To nas wkurzyło”.

(AD): „Zaczęliśmy działać jako Kanaba, bo zaczęli nam znikać ludzie – byli łapani, zamykani przez policję. Była to forma samooobrony. Polegała ona najpierw na małym sabotażu i propagandzie pro-konopnej. Później także na adwokaturze – staraliśmy się szukać prawników, czasami sami dokształcać w tym zakresie, po to by następnie próbować bić w ten system – żeby zmienić tę ustawę, która według nas już od początku kiedy została wprowadzona była bez sensu”.

(AD): „We Wrocławiu ok. 2000, 2001 r. miała miejsce jedna z pierwszych akcji – przeprowadził ją jeden z administratorów Hypka: rozesłał susz do posłów, listem poleconym, za potwierdzeniem odbioru. Gdy dostał z poczty info, że listy zostały doręczone, od razu zgłosił to na prokuraturę, przyznając się, że wysłał narkotyki tym osobom, więc one są teraz w ich posiadaniu. Służby urzędowo musiały podjąć działania, oczywiście finalnie sprawy umorzono posłom, a gościa ścigano”.

(AD): „Na początku robiliśmy różne akcje, happeningi. Notorycznie nas za to zatrzymywano. Dochodziło do tego, że np. na komisariacie na Wilczej byliśmy już świetnie znani. Ja np. byłem dziesiątki razy zatrzymywany, nawet policjanci już się śmiali z tego, że ‚Dołecki’ to jakieś podejrzane nazwisko. ‚Kogo na dołek? Dołeckiego’. Było już tak, że z policjantami szedłem na kawę. Nie musiałem siedzieć w celi za kratą, tylko sobie siedziałem na dyżurce na kanapie, mogłem tam się kimnąć np. Jak jakiegoś tam żula zatrzymali, to mówili: Nie. Nie będziesz tam ze śmierdzielem siedział, choć tu na kanapę, ty spokojny jesteś, nigdzie nie uciekniesz”.

kanaba

(JG): „Na początku w Kanabie była ekipa ludzi zajmujących się informatyką, drugą ekipą były lokalne punki warszawskie i środowiska anarchistyczne. Ludzie nas wtedy nie akceptowali, to były zupełnie inne czasy. Nie było żadnej tolerancji dla marihuany i osób, które ją paliły. Każdy nas kojarzył z najgorszym menelstwem. To samo było na komisariatach. Jak robiliśmy jakąś akcję, to byliśmy przez zwykłych ludzi traktowani z ostracyzmem. Patrzyli się na nas jak na dziwaków”.

(JG): „To były fajne czasy: drukowało się jakieś informacje na byle jakiej kartce A4, czy nawet rysowało się i pisało jakieś slogany, a potem wieszało na drzewach. To były pierwsze akcje informujące społeczeństwo, że taki ruch w ogóle istnieje. Zdarzało się też oczywiście, że policja łapała nas podczas takich akcji.

Kończyło się to najczęściej pobytem na komisariacie, czasem dostaniem wpierdziel, wiesz nie byliśmy pokorni i często kończyło to się agresją. Ale dzięki takim sytuacjom nauczyliśmy się jakie mamy prawa, co było ważne, bo wtedy żaden adwokat nie chciał nam pomagać, byliśmy traktowani jako odrzutki społeczne. Do tej pory wielu ludzi z powodu ówczesnych akcji ma sprawy w sądach. To może nie były poważne rzeczy, ale były poważnie traktowane przez służby”.

(WS): „Media przez długi czas cenzurowały wszystko co robiliśmy i trzeba było działać na ulicach. Pierwsze plakaty, które drukowaliśmy i próbowaliśmy dystrybuować ludzie bali się w ogóle brać i bali się też rozmawiać z nami na ten temat”.

kanaba

Manifestacje i pamiętne akcje

(WS): „Można powiedzieć, że postulaty, jakie głoszą Wolne Konopie nie zmieniły się od czasów Kanaby, jeśli nie brać pod uwagę zastosowania medycznego, ale w 2000 r. nie było powszechnej świadomości o leczniczych właściwościach marihuany”

(WS): „Jednym z najważniejszych, przełomowych momentów była manifestacja 21 czerwca 2003 r. Legalna marihuana ulgą dla organów ścigania, bo wtedy po raz pierwszy w jednym dniu wyszliśmy jednocześnie w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Trójmieście i zdaje się w Częstochowie. Wtedy po raz pierwszy o całej sprawie TVN powiedział w głównym wydaniu wiadomości. I to było coś, bo wcześniej była cisza”.

(AD): „Na jeden z naszych pierwszych happeningów w Trójmieście przyszło co prawda kilkanaście osób, ale dużo ludzi zainteresowało się o co w ogóle chodzi. Za to już na pierwszy Marsz Wyzwolenia Konopi, ok. 2003 r. (pierwszy, który my zrobiliśmy, bo jeszcze Jarek Guła robił w 1991 r.) przyszły już tłumy. To była niezła akcja, trochę paranoiczna, bo się zakończyła częściową klapą. Ale i tak pierwszy marsz był zajebisty. Sam miałem ostrego śmiecha, szczególnie, że formalnie byłem organizatorem… Organizowali go ludzie z Częstochowy, z Poznania, z Trójmiasta…. Ktoś znalazł i wynajął samochód w Płocku, ściągnął na to DJi od drum’n’bass z Częstochowy, po to, by grali w Warszawie na marszu. To było tak popieprzone… Nikt się nie znał z twarzy… Nikt nie znał trasy… Nie było jeszcze GPSu, więc kierowca wiedział gdzie ma jechać mniej więcej, ale wiesz, jak masz kupę ludzi… Więc w pewnym momencie zrobił się już taki chaos, że ten marsz zaczął iść jak chciał, a przecież była zgłoszona konkretna trasa. Pamiętam, że miałem wtedy z 18 lat i policjant…

Promocja
Promocja
Promocja
Promocja

1 KOMENTARZ

  1. Wszystko dobrze, tyle tylko że za rok minie 15 lat od utworzenia jakiejs tam Kanaby a prawo antynarkotykowe jakie było ówcześnie takie jest i dzisiaj – za jointa mozna trafic do puchy, nic sie nie zmieniło. Więc pytanie czy warto było ciagac sie z policją i aparatem tyle czasu żeby nie zmieniło się nic? W mojej opinii wasz ruch to porażka na całej linii – działa tylko po to by działać, mącić gówniarzom w głowach, paradowac po warszawie jak klauny podczas gdy rząd i tak olewa wasze postulaty, mafia zaciera ręce a lobbyści farmakologiczni śmieją wam się w twarz. Tez kiedys miałem pełno sloganów w głowie, ale dorosłem i pogodziłem się że w Bolandii nic nigdy sie nie zmieni w temacie miekkich narkotyków bo nie moze się zmienic przy obecnym stanie umysłowym społeczenstwa. Przestałem palic, latac za dilerami i narazac swoją rodzinę na to że skoncze w pudle. Z tego wszystkiego nawet teraz nie przyznaje sie do bycia zwolennikiem dekryminalizacji gandzi, bo po co? Zatem, z punktu widzenia mojej osoby tyle własnie osiągnęliscie przez kilkanaście lat walki Panowie AD, JG i cala reszta „aktywnych”. Psu w dupę taka walka:/

Comments are closed.