Konferencja Konopie w teorii i praktyce była jednym z ciekawszych eventów dotyczących medycznej marihuany zorganizowanych w ostatnim czasie. Złożyło się na to kilku bardzo interesujących gości z zagranicy i sporo dobrych wystąpień. Pomimo tego iż line-up ostatecznie znacznie się różnił od deklarowanego przed imprezą warto było na niej być.
Wydarzenie Konopie w teorii i praktyce miało miejsce we Wrocławiu, w dniach 20-21 maja. Głównymi jego organizatorami byli Fundacja Krok po Kroku i Koalicja Medycznej Marihuany. Całość poprowadziła Aleksandra Pezda, właściwie wespół z Dorotą Gudaniec, która wokół wielu wystąpień budowała bojową atmosferę.
Postawa matki małego Maxa nie wzięła się znikąd: to co dzieje się ostatnio wokół medycznej marihuany na gruncie prawnym raczej nie napawa aktywistów zbytnim optymizmem, poza tym wydarzenie zostało powszechnie zignorowane przez licznych polityków (tak rządowych, jak i opozycyjnych), którzy zostali na nie zaproszeni (obecny był tylko burmistrz Wadowic, Mateusz Klinowski, który był także jednym z prelegentów). Nie pojawiło się też wielu z tych, którzy mieli wystąpić: Dorota Rogowska-Szadkowska, Marek Balicki, Adam Bodnar, Piotr Marzec-Liroy – by wymienić tylko kilka nazwisk. Mimo to, naprawdę warto tam było być.
Przede wszystkim ogromne wrażenie na mnie zrobiła dwójka zagranicznych gości – raczej mało w naszym kraju znany Kanadyjczyk Marc Emery (obecny wraz z żoną, także aktywistką) i amerykanka Arlene Williams, czyli kultowa Babcia Ganja. Obydwie przywołane osoby to niezwykle charyzmatyczne postaci, silni liderzy, umiejący z łatwością przyciągnąć uwagę. Można tylko zazdrościć pacjentom/palaczom za oceanem, że mają ich na co dzień u siebie.
Takich liderów nam trzeba
Emery swoje wystąpienie zaczął od tego, że… uznał siebie za postać heroiczną, coś w rodzaju męczennika. To był bardzo dziwny wstęp, który miał prawo wywołać ironiczny uśmiech na twarzy. Tyle, że gdy się go słuchało dalej ten uśmieszek szybko znikał, a zaczynało odczuwać się szacunek. Kanadyjczyk to weteran walk o legalizację marihuany (oprócz swojego rodzinnego kraju jest bardzo aktywny również w USA). 28 razy za swoją działalność aktywisty na rzecz gandzi wylądował w więzieniu. Zazwyczaj były to wyroki do kilku miesięcy, ale ostatnio w USA za kratami spędził 5 lat (łącznie spory kawał życia). Ten facet potrafi stwierdzić: – Cieszę się, że poszedłem do więzienia za marihuanę, bo to poświęcenie było czymś wartościowym, popchnęło dalej naszą sprawę, przyśpieszyło proces – jego zdaniem aktywiści powinni być „szczęśliwymi wojownikami”, silni dzięki swym przekonaniom i wierze w słuszną sprawę, o którą walczą.
Emery od kilkudziesięciu lat prowokuje w różny sposób policję i władze. Zalewa USA i Kanadę hurtowymi ilościami nasion konopi, wykupuje prowokacyjne wobec służb i rządzących reklamy w prasie, organizuje akcje palenia przed komisariatami, a przede wszystkim mądrze ściera się z kolejnymi rządami na gruncie prawnym, korzystając z dużej niezależności sądownictwa po drugiej stronie Atlantyku i opierania się przepisów na tzw. prawie do precedensu. Kanadyjczyk imponuje wytrwałością i skutecznością – przejrzyjcie sobie angielskojęzyczną prasę – to jest człowiek, o którym można naprawdę mówić, że odegrał niemałą rolę w obecnej liberalizacji prawa związanego z marihuaną w jego ojczystym kraju i w poszczególnych stanach USA.
To czym Emery odbiega od przeciętnego aktywisty, to fakt, że jest zarazem biznesmenem, który wokół Mary Jane rozkręcił potężną firmę (sprzedającą przede wszystkim nasiona konopi). Rozbudowanie interesu wokół gandzi uważa za ważną strategię, dzięki której jest się w stanie uzyskać spore środki finansowe na swą pro-legalizacyjną działalność. Pieniądze pozwalają bowiem skuteczniej lobbować na rzecz MJ, wśród polityków i opiniotwórczych ekspertów, a także są niezbędne do organizacji większych wydarzeń. Kanadyjczyk zwraca uwagę, że wielu „bojowników sprawy” nie docenia roli pieniędzy w walce, jaką toczą.
Babcia Ganja jest na tyle znana, że przedstawiać jej tak dokładnie, jak Emeriego raczej nie trzeba. Początki jej społecznej aktywności na rzecz marihuany sięgają jeszcze lat 80. kiedy publicznie w sądzie stanęła po stronie nieznanej jej osobiście czarnoskórej, chorej kobiety. Afro-amerykance w podeszłym wieku, groziło więzienie za próbę kupna trawy, której używała w celach leczniczych. interwencja Williams przypuszczalnie zaważyła na jej losie. Od tamtej pory Babcia Ganja stała się konopna aktywistką. Pomimo wieku ma niespożytą energię, organizuje manifestacje, uczestniczy w innych. Pochodzi z rodziny z silnymi tradycjami zaangażowania społecznego, w jej akcjach na rzecz marihuany brała udział nawet jej matka, w wieku… 102 lat . Babcia Ganja będzie także maszerować z nami wszystkimi 28 maja na Marszu Wyzwolenia Konopi w Warszawie. Jeśli tam będziecie zwróćcie na nią uwagę, jest świetnym mówcą – pełnym ciepła, posługującym się prostym, ale i treściwym językiem, w kilku słowach potrafi sobie zaskarbić sympatię słuchaczy, mało jest w Polsce takich osób.
Marihuana i ciąża
Wystąpienie Gabrielli Tuatti, włoskiej naturoterapeutki może nie było już tak porywające, jak dwóch poprzednich wspomnianych gości, za to szokująca była jego treść. Kobietę tę lekarze przez wiele lat uważali za bezpłodną. Po przebyciu ciężkiej choroby, z której, wyciągnęła ją marihuana (a także zmienienie trybu odżywiania i całościowego podejścia do życia), Tuatti postanowiła aplikować sobie dopochwowo własnoręcznie przyrządzone czopki na bazie konopi – była przeświadczona, że dzięki temu uda jej się zajść w ciążę (naturalnie mężczyzna też był tutaj potrzebny). Ku zdziwieniu wszystkich swój cel osiągnęła. Jej dziecko ma obecnie 2 lata i jak twierdzi Tuatti jest kompletnie zdrowe. Znający jej przypadek lekarze uznali jej zapłodnienie za cud, za który powinna dziękować Bogu, jednakże nasza bohaterka nie przypisuje tego co się zdarzyło boskiej interwencji, tylko swoim własnym wyborom i Mary Jane, której zaufała. Jaranie miało też jej pomóc w trakcie karmienia mlekiem – dzięki temu w jej piersiach miało być tyle mleka, że po urodzeniu była w stanie wykarmić nie tylko swoje dziecko, ale także dwójkę innych znajdujących się w szpitalu. Twierdzenia Włoszki wywracają do góry nogami dość powszechne obecnie wśród ekspertów przekonanie, że od palenia trawy powinny się powstrzymywać kobiety w ciąży. Tuatti w różnych krajach prowadzi warsztaty dla kobiet, na których zapoznaje ze je swymi metodami i swą filozofią. Twierdzi, że dzięki temu co najmniej kilka innych kobiet, które lekarze uważali za bezpłodne zaszło już w ciążę.
Historie chorych
Ważnym punktem konferencji Konopie w teorii i praktyce były liczne wystąpienia rodziców dzieci, a także dorosłych pacjentów, chorujących na padaczkę lekooporną i inne schorzenia leczone przy pomocy marihuany. Można było usłyszeć wiele wstrząsających historii, które poruszały serce, ale przede wszystkim sumienia – bo wszystkie te opowieści zamieniały się w wołanie o empatię, o pomoc i taką zmianę prawa, która ciężko chorym ludziom, często dzieciom, pozwoli na normalne leczenie: bez balansowania na granicy prawa, bez strachu przed więzieniem, bez ciągłego lęku o to czy uda się zorganizować lek, gdy obecny zapas się skończy. – Naruszacie nasze podstawowe ludzkie prawo do ochrony naszego życia i zdrowia! – ten zarzut pod adresem rządzących padał w różnych wersjach niejeden raz.
Na osobną uwagę zasługuje emocjonalne wystąpienie Pauliny Janowicz, której mała Ola zmarła dwa tygodnie temu, bo rodzice nie otrzymali od państwa leku, który powinni byli otrzymać. Przemówienie matki, która niedawno musiała bezradnie patrzeć, jak na jej rękach umiera jej dziecko rozdziera serce. Niewiele z niego cytowały mainstreamowe media, a jest to coś, z czym po prostu trzeba się zapoznać. Dlatego przytoczymy go prawie w całości w osobnym artykule.
„Boli? To dobrze! To panią uszlachetni!”
Jedno z wystąpień na konferencji Konopie w teorii i praktyce z pewnością nie spodobało się środowisku medycznemu. Prof. Małgorzata Jantos, lekarz i wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego opowiedziała na bazie własnych doświadczeń jak wielu polskich medyków, tudzież adeptów tej dziedziny jest obojętnych na cierpienie pacjenta: – Moi studenci często uważają, że cierpienie ma wartość uszlachetniającą – jak zauważyła, z tezą tą zwykle zgadza się początkowo 80% jej słuchaczy. Próbowała także odpowiedzieć na pytanie skąd się bierze taka postawa, wskazując w głównej mierze na katolickie tradycje naszego kraju. Posiłkowała się przy tym m. in. mocnymi cytatami z dwóch papieży: „Człowiek w obliczu swego bólu odkrywa sens, nową miarę całego życia i powołania” (Jan Paweł II, „Salvici Doloris”), „Jeśli chory uparcie prosi o narkozę, lekarz może ją zaaplikować bez obawy o formalną współpracę w popełnionej winie. Wina zależy bowiem od niemoralnego pragnienia pacjenta” (Pius XII, mówiąc o stosowaniu środków przeciwbólowych przez lekarzy).
Nie przedstawiłem powyżej wszystkich uczestników konferencji Konopie w teorii i praktyce, skupiłem się jedynie na najciekawszych, w moim odczuciu, wystąpieniach. Cały event miał miejsce w momencie, gdy coraz większa liczba aktywistów i ludzi leczących siebie lub swych najbliższych przy pomocy konopi zaczyna uświadamiać sobie, że szansa na szybkie uchwalenie ustawy o medycznej marihuanie jest już bardzo mała. Bo tak coraz częściej interpretuje się oddanie przez Ministerstwo Zdrowia projektu ustawy do europejskich konsultacji. Gudaniec pod koniec zapowiedziała więc, że następnym dużym wydarzeniem jakie zorganizuje, będzie marsz trumien w Warszawie (czuje, że właśnie tam rządzący swoimi decyzjami wpędzają pacjentów ratujących swe życie za pomocą medycznej marihuany).
Manuel Langer
Napisz do autora: manuellanger@cannabisnews.pl