…zmniejszają prawdopodobieństwo, że ludzie się na to zdecydują. Ludzie w USA wybierają towar z legalnego źródła, nawet jeśli jest on tam droższy. Jak pan myśli dlaczego?
Z powodu jakości i tego, że w tym wypadku wiem co biorę?
Zgadza się. Ale dochodzą też inne powody. Co się dzieje jeżeli zakupiony produkt nie przypadnie ci do gustu? W przypadku legalnie zakupionej rzeczy możesz pójść do sklepu i np. dokonać wymiany na coś innego. Nie zrobisz przecież tego w przypadku zakupu od przestępcy.
Następnym powodem jest to, że legalny sprzedawca nie będzie ci po paru razach próbował wcisnąć heroiny. No bo zwyczajnie nie może jej sprzedawać. Idąc więc do sklepu z zamiarem kupna marihuany masz pewność, że wyjdziesz z niego z marihuaną, a sklepy by zapewnić sobie powracających klientów muszą dbać o jakość produktów.
Ostatnim powodem jest to, że ludzie nie chcą ryzykować – kupienie zioła na ulicy jest przecież w stanach, które zalegalizowały rekreacyjną Mary Jane wciąż nielegalne. I jaką mam też pewność, że nie będzie tam domieszki jakiejś nielegalnej substancji?
Zadam pytanie, które jest ważne dla ludzi walczących o legalizację marihuany w Polsce. Jak uczynić to zagadnienie istotnym dla ogółu społeczeństwa? Jak udało wam się to zrobić w USA?
Podstawowym czynnikiem są pieniądze. Należy uświadomić tutaj pewne rzeczy ludziom. W USA przed legalizacją wydawaliśmy miliardy dolarów na wymiar sprawiedliwości – policja, sądy, więzienia. Wszystkie te organy kosztują mnóstwo forsy. Pieniądze więc wypływały z systemu. Przy legalnym rynku jest odwrotnie. Pieniądze nie wypływają, tylko wpływają do systemu. Są wyciągane z nielegalnego rynku i wzmacniają społeczność, zamiast powiększać jej koszty. Choćby poprzez podatki, które na legalnym rynku płaci przecież i sprzedawca i kupujący.
A co jeśli jakiś polityk odpowiedziałby na to: „Pieniądze nie są najważniejsze. Bezpieczeństwo naszych dzieci jest ważniejsze, niż pieniądze”?
I tu wracamy do pierwszej części naszej rozmowy. Szczegółowo pokazałem, że paradoksalnie jest odwrotnie, niż sugerowałoby proste rozumowanie – że tak naprawdę to właśnie legalny rynek lepiej chroni dzieci i zmniejsza ich dostęp do narkotyków, a także możliwość wykorzystani ich przez przestępców.
Ludzie od początku dziejów używali i używać będą narkotyków. Tego nie zmienimy. Musimy się więc zastanowić w jaki sposób wytworzyć dla tego jak najlepsze z punktu widzenia społeczeństwa warunki. A jeżeli ktoś chciałby się zastanowić jaka jest najgorsza polityka jaką mógłby zaprowadzić w polityce narkotykowej z myślą o swoich dzieciach nie musi szukać daleko, bo jest nią prohibicja – z powodów które wyłuszczyłem powyżej.
Jest jeszcze jeden ważny czynnik, o którym nie wspomniałem, przemawiający na rzecz legalnego rynku. Stygmatyzowanie. Czarny rynek spycha daną jednostkę na margines społeczeństwa, izoluje ją. W takim stanie wytwarza się nieraz związek między osobistymi problemami danej jednostki, a uzależnieniem, w które może popaść. Legalizacja natomiast usuwa z ludzi ich stygmaty, przywraca ich społeczeństwu.
Ale czy izolowanie w ten sposób ludzi, albo konkretnych grup społecznych nie jest kuszące dla rządzących? W ten sposób łatwiej kontrolować te jednostki, czy społeczności, bo de facto cały czas „trzyma się je za gardło”.
Zgadza się! Kontrola społeczna – to główny powód prohibicji. O to chodziło w całej jej historii. Rządom zależy na sprawowaniu społecznej kontroli i jest im wygodnie móc mówić, że chodzi o sprawiedliwość, o zdrowie społeczeństwa. Nasze rządy robią to od tak dawna, że są naprawdę dobre w przerabianiu tego obrazu, w ukazywaniu zagadnienia jako walki dobra ze złem, w stygmatyzowaniu użytkowników narkotyków. Wielu ludzi w to wierzy. Ale dzięki mediom społecznościowym możemy to zmienić. Media społecznościowe pozwoliły nam opierać się nie na informacjach i obrazach przekazywanych nam przez rząd, ale na uczeniu się i uzyskiwaniu informacji od siebie nawzajem. To media społecznościowe pozwalają stwierdzić użytkownikowi narkotyków: „łał, nie jestem sam, jest wielu ludzi takich jak ja”. Ten w kogo rękach są środki masowego przekazu, ten decyduje o treści przekazywanych informacji. Dziś, dzięki internetowi nie jesteśmy skazani na jedną, jedyną wizję.