Niewielu wie, że Korea Północna – chyba najbardziej konserwatywny i kontrolujący każdy krok swoich obywateli kraj jest zarazem rajem dla palaczy zioła! Mimo, że za większość nawet najmniejszych przewinień związanych z narkotykami grozi kara śmierci, marihuany (oraz opium) w ogóle nie uważa się na narkotyk i jest całkowicie legalna.
Odwiedzający ten azjatycki kraj twierdzą, że krzaki marihuany rosną tam wolno wzdłuż dróg i w prywatnych ogródkach mieszkańców. Spacerując po ulicach stolicy, Pjongjang, co rusz możemy wyczuć słodki zapach palonej marihuany, który nie wzbudza żadnego obruszenia. Znana jako ip tambae, czyli ”liściasty tytoń”, jest szczególnie popularna wśród młodych żołnierzy, którzy w wolnych chwilach zamiast papierosami czy tabaką raczą się skrętem.
Podoba ci się? Polub nas
Powody, dla których mieszkańcy Korei sięgają po konopie różnią się od tych, które znamy na co dzień. Ludzie z niższych klas – bo ci palą najwięcej – nie robią tego, by się wyluzować czy pośmiać, lecz by przynieść ulgę ciału po wielogodzinnej wytężonej pracy fizycznej. Marihuana (niezbyt silna) jest szeroko dostępna i tańsza niż dobrej jakości papierosy, a do zwijania skrętów używa się gazetowych wkładek ze sportem czy programem telewizyjnym.
Próżno jednak nam – odwiedzającym – pytać lokalnych o zioło. Ci wiedzą dokładnie, jakie kontrowersje wzbudzają konopie w świecie zachodu i będą konsekwentnie unikać wszystkiego, co może przysporzyć krajowi złej prasy.
Dobrze wiedzieć, że przy wszystkim, co muszą znosić mieszkańcy tego totalitarnego kraju mogą przynajmniej cieszyć się tym jednym przejawem swobody obywatelskiej, którego nam, mieszkańcom Zachodu, zazwyczaj się odmawia.
Źródło: Ben Tool, Vice