To miało być zwykłe zatrzymanie. Za hodowle konopi indyjskich mieszkaniec Radzewic miał trafić do więzienia. Uciekając w kajdankach wskoczył jednak do Warty i utonął.
Do tragedii doszło pod koniec kwietnia. Mężczyzna został zatrzymany przez policję, skuty kajdankami i umieszczony w radiowozie. Policja jednak podjechała do jego domu zabrać dokumenty.
Gdy radiowóz podjechał, mężczyźnie udało się wyrwać. Pobiegł w kierunku płynącej nieopodal domu Warty. Choć pobiegł za nim ktoś z rodziny i policjant, nie dogonili go. Kilka godzin trwała akcja poszukiwawcza na rzece. W końcu wyłowiono zwłoki mężczyzny.
Jak podała „Gazeta Wyborcza” z Poznania, w postępowaniu policjantów dopatrzono się błędów. Pierwszy z nich to podjechanie pod dom zatrzymanego mężczyzny, choć nie było to konieczne.
– Zatrzymany miał na rękach kajdanki założone z przodu, choć powinny być założone z tyłu. Poza tym policjanci nie powinni też dopuścić do wydostania się zatrzymanego z radiowozu. Komendant miejski zdecydował o takich karach – mówi „Głosowi Wielkopolski” Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Dodał również, że w związku z błędami podczas zatrzymania mężczyzny została zwolniona najstarsza stażem policjantka. Miało to być jej trzecie przewinienie w ciągu ostatnich trzech lat.
Źródło: gloswielkopolski.pl
Ale czop. Dziury w mózgu to pewnie myślał, że przebiegnie po wodzie. Sam jest sobie winien, a nie prawo 😉
Jakimkolwiek czopem by nie był, to dupy dała nasza kochana milicja. Może chory na głowę, ale stosowanie się do procedur to podstawka. Nie widzę w tym nic zabawnego. Mamy trupa, babkę, która dała dupy po raz trzeci i zamiast wsadzić ją do pierdla została zwolniona. Zajebiście. Ha, ha, ha.
Comments are closed.