Przede wszystkim uważam, że nie powinno się wykorzystywać dobrej koniunktury na daną rzecz. Jeśli mowa o ziole – rób swoje, bądź oryginalny, eksperymentuj z odmianami, które lubisz, a nie z tymi, które są aktualnie na topie. Jeśli szczególnie upodobałeś sobie jakąś odmianę, to twoja pasja będzie wyczuwalna w odmianach, które powstaną. Zgodzicie się przecież, że słuchanie piosenki, której nie czuł ani jej twórca ani ten, który ją wykonuje i powinien wkładać w nią emocje, sprowadza się do znoszenia czyjegoś świergotu.
Kolejnym zjawiskiem, z którym nie do końca się zgadzam, jest coś co narodziło się w Hiszpanii – hurtowe kupowanie jakiejś odmiany po to, by nadać jej nową markę i na nowo rozreklamować. W zasadzie chodzi tu o to samo, co powyżej – jeśli nie miałeś żadnego wkładu emocjonalnego w powstanie i rozwój danej odmiany, jeśli nie podszedłeś do tematu z pasją i kreatywnością, nie oczekuj długiej kariery w branży konopnej. Wcześniej czy później ktoś to odkryje i klienci przejdą do tych, którzy są bardziej autentyczni. To samo tyczy się zlecania firmom zewnętrznym produkcję nasion. Wątpię, by można było w ten sposób mieć dobrą kontrolę nad jakością produktu.
Na końcu ponarzekam jeszcze na ceny nasion i stosunek do klienta. Dziwię się i smuci mnie, gdy widzę ceny niektórych nasion dostępnych na rynku. Jakoś nie mogę sobie wytłumaczyć, dlaczego paczka nasion feminizowanych miałaby kosztować 200$. Jeśli dołożyć do tego fakt, że niektórzy hodowcy całkowicie powierzają kontakt z klientem dystrybutorowi i nie wpadnie im nawet do głowy, by założyć stronę internetową lub służyć radą na forum internetowym, wiem już na pewno, że taka osoba nastawiona jest tylko na zysk. Uważam, że chęć zarobku nigdy nie powinna być główną motywacją żadnego hodowcy.
Czy SickMeds Social Club wciąż działa i jak wpadliście na tak świetny pomysł otwarcia czegoś takiego?
Jasne, SickMeds Social Club działa w najlepsze. Staramy się w mirę możliwości oddzielać to przedsięwzięcie od naszego biznesu z nasionami, ponieważ główną funkcją klubu ma być łączenie ludzi o podobnych zainteresowaniach i dostarczanie im zasobów a nie reklamowanie swoich produktów.
Jak powstał klub? Przed jego otwarciem dostarczaliśmy marihuanę medyczną lokalnym pacjentom, ale ponieważ nie działaliśmy legalnie byliśmy zawsze na celowniku. Utrudniało to wiele spraw, takich jak ewidencjonowanie towaru czy odpowiednie dozowanie. Niektórzy wręcz podziwiali nasz upór, ale nam przeszkadzało, że w oczach prawa byliśmy kryminalistami.
Odkąd powstał klub możemy zapewnić naszym członkom pewne, bezpieczne i swobodne środowisko, w którym mogą szukać porad, zaopatrzyć się w leki odpowiednie dla ich schorzeń i liczyć na pełne wsparcie klubu jeśli ktoś znalazłby się w sytuacji konfliktu z prawem z powodu towaru należącego do klubu. Zainteresowanie jest ogromne, ale zdecydowaliśmy się ograniczyć członkostwo klubu by lepiej odpowiadać na oczekiwania społeczności, dla której działamy. Poświęcamy naprawdę dużo czasu i inwestujemy wiele w to, by miejsce rozwijało się w sposób zadowalający naszych klientów.