Handel marihuaną, haszyszem czy innymi substancjami psychoaktywnymi poprzez deep web jest znacznie bezpieczniejszy dla kupującego. Zakupy w sieci nie są tak ryzykowne, dlatego interes kwietnie. Jak to wygląda od kuchni?
– Deep web umożliwia zakup marihuany czy haszyszu w bezpieczny, pozbawiony ryzyka sposób. Ludzie nie muszą szukać dilerów w ciemnych zaułkach. Dzięki nam mogą dostać towar prosto do domu – tłumaczy fenomen jeden z potentatów deep weba.
Deep webem nazywa się ukrytą część sieci, która nie jest dostępna z poziomu zwykłych wyszukiwarek. Treści ukryte są na dynamicznie generowanych stronach, dlatego tak trudno je namierzyć.
Jake Hanrahan odwiedził jednego z takich sprzedawców w Maroku. Sam mówi o sobie Patron, czyli szef po hiszpańsku. Krzewy konopi indyjskich rosną na plantacjach w górach. Tam rośliny są zbierane, suszone i po spakowaniu w mniejsze porcje przewożone do Hiszpanii. – Obecnie zajmuję się głównie ćwierćtonowymi transportami. Miesięcznie mamy mniej więcej dwie dostawy po 250 kg narkotyków, ale zależy to także od popytu – mówi Patron.
Złoty interes w sieci
Silk Road (ang. Jedwabny Szlak) był pierwszym miejscem w deep webie, gdzie można było kupić narkotyki. W 2013 roku FBI złapało szefa złotego interesu, Rossa Ulbrichta. Dostał dożywocie bez możliwości ubiegania się o wcześniejsze zakończenie kary.
Dzisiaj w deep webie działa ok. 15 stron, na których można zamówić specjalną przesyłkę. Patron wystawia swój towar na nowszych stronach, takich jak Hansa Market czy AlphaBay. Jak sam twierdzi, miesięcznie zarabia równowartość 500 tys. zł.
– Słuchaj, na świecie istnieją przestępcy i przestępcy – powiedział Jake’owi Hanrahanowi Patron. – W świetle prawa przestępcą jest zarówno kierowca prowadzący pod wpływem, jak i ktoś, kto przekroczył ograniczenie prędkości czy osoba chora na raka, która pali marihuanę z własnego ogródka. Nie sądzę, żeby należało polegać na opinii rządu w kwestii tego, co jest dla ludzi dobre, a co nie. Samemu powinno się o tym decydować – stwierdził.
Haszysz w rachunku z siłowni
W Hiszpanii transporty trafiają do bezpiecznych kryjówek. Stamtąd do kupujących, którzy zamawiają towar w deep webie. – Proszę bardzo, ta kobieta zamówiła haszysz. Pokażę ci, jak to się robi – powiedział Patron i włączył drukarkę, która wypluła fałszywy rachunek za członkostwo w klubie fitness.
Patron rozgrzał nóż, ukroił gram haszyszu, zapakował w folię spożywczą, przykleił do rachunku, złożył i umieścił go w kopercie. – Ta-dam – zaśmiał się. – Sprawdzasz skrzynkę pocztową, otwierasz przesyłkę, a tu niewinna fakturka z siłowni…
Źródło: vice.com
tada
morda leszczu
Comments are closed.