O leczniczym potencjale konopi mówi się już od lat. Ba! Nie tylko mówi, wielu ludzi od dawna leki na ich bazie włączyło w swoją terapię. Można więc odruchowo pomyśleć, że naukowcy i lekarze znają już dobrze tę roślinę. Nic bardziej mylnego, Michel Dor, jeden z najbardziej innowacyjnych izraelskich naukowców zajmujących się konopiami dał mi do zrozumienia, że nasza obecna wiedza na ten temat to trochę takie „chybił-trafił”. Wyjaśnił mi też jakim cudem ogromna część jego krajan jest nastawiona pozytywnie do medycznej marihuany, a mniej więcej połowa chciałaby móc w pełni legalnie zapalić zioło po pracy. Podczas gdy u nas… wiecie jak sprawa wygląda u nas. Poczytajcie sobie dlaczego w Izraelu jest inaczej.
Twierdzi pan, że konopie są przyszłością medycyny, a nie czymś już nam znanym – pomimo tego, że już od lat używa się je w leczeniu różnych chorób. Jak to rozumieć?
Michel Dor: Zastosowanie konopi, z jakim mamy do czynienia teraz w różnych terapiach to dopiero początek. Niewiele jeszcze wiemy, a przykładowo o innych kannabinoidach niż CBD nie wiemy prawie nic. Zrozumienie i odkrycie pełnego potencjału leczniczego konopi będzie długim procesem. Nie wydarzy się to tego lata; w tym, czy nawet przyszłym roku. Niemniej myślę, że naukowców zajmujących się tą rośliną czeka bardzo wiele ważnych i pewnie też momentami niespodziewanych odkryć.
Czyli ile będziemy musieli naprawdę czekać, aż lekarze w końcu stwierdzą: „Potrafimy w pełni wykorzystać tę roślinę”? 5 lat, 10?
Nie można tu być niczego pewnym. Jakkolwiek przy dzisiejszym poziomie finansowania tego typu badań i zakładając, że w przeciągu następnych lat zainteresowanie różnych instytucji i firm konopiami przypuszczalnie jeszcze wzrośnie, to 5-10 lat wygląda na najbardziej realną perspektywę.
Z punktu widzenia nauki to nie jest dużo, a warto dodać, że gdyby nie bardzo ostre obostrzenia prawne w większości państw, to cały ten proces dałoby się prawdopodobnie skrócić nawet do 2, 3 lat.
Izrael w którym pan prowadzi badania, to na chwilę obecną jeden ze światowych liderów w dziedzinie konopnych innowacji w medycynie. W dużej mierze jest to zasługa tego, że władze pod naciskiem społecznym złagodziły w pewnym momencie przepisy dotyczące tego typu badań. Czy mógłby pan pokrótce opowiedzieć, jak udało się wam to wywalczyć?
Mniej więcej 12, 13 lat temu pewna ilość zmagających się z różnymi poważnymi chorobami ludzi w naszym kraju zaczęła na własną rękę, nielegalnie leczyć się „domowej roboty” specyfikami, bazującymi na konopiach. W krótkim czasie potem znaleźli się lekarze gotowi pomóc tym łamiącym prawo pacjentom i zaczęli w sposób profesjonalny prowadzić ich terapie, opierające się w jakieś części o bazujące na tej roślinie leki. Jeszcze jakiś czas później jeden z tego rodzaju pacjentów odważył się samemu hodować odmiany konopi, które stosował w swojej kuracji, a dodatkowo jeszcze dzielił się bezpłatnie zebranymi przez siebie plonami z podobnymi sobie pacjentami. [ciąg dalszy na drugiej stronie]
