Medyczna Marihuana
Medyczna Marihuana
Medyczna Marihuana
Medyczna Marihuana

Neil Woods to członek LEAP – organizacji zrzeszającej byłych funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości, którzy walczą o zliberalizowanie prawa narkotykowego. W przeszłości spędził dziesiątki lat na pracy jako tajny agent infiltrujący grupy przestępcze handlujące narkotykami. W wywiadzie z nami opowiada o kulisach swej dawnej pracy – o nożu przystawionym do krocza, przestępcach goniących go po mieście i chorobie, której się nabawił na skutek pracy.

Neil WoodsKiedy dostawał pan zadanie zinfiltrowania siatki dilerów, czy przemytników narkotyków, jak pan się zabierał za jego wykonanie? To chyba nie jest łatwe przeniknąć do takiej organizacji.

Bardzo często musiałem zaczynać od samego dołu. Szukałem najbardziej bezbronnych, nieodpornych psychicznie ludzi, którzy będą w stanie pomóc mi dostać się wyżej – takich ludzi którymi łatwo można manipulować. Często byli to narkotyści mający problem z używaniem dragów, ludzie będący w szponach nałogu.

growshop, growbox
growshop, growbox
growshop, growbox
growshop, growbox

Jak pan nawiązywał z nimi kontakt? Jak pan ich skłaniał, by kontaktowali pana z ludźmi znajdującymi się wyżej od nich na drabinie przestępczej?

Trzeba być po prostu przekonywującym w odgrywaniu roli, którą się gra. To wszystko. Czasami grałem np. kryminalistę mającego kłopoty na głowie. Podróżującego z miasta do miasta, kradnącego samochody, włamującego się do domów – tego typu rzeczy. Ale jeszcze częściej przedstawiałem siebie jako uzależnionego heroinistę i manipulowałem ludźmi, którzy mi uwierzyli, bazując na ich poczuciu empatii. No i zaprzyjaźniałem się z nimi. Tutaj dużo zależało po prostu od zaprzyjaźniania się z ludźmi. W takim środowisku trzeba najzwyczajniej do niego pasować, mieć za sobą wiarygodną historyjkę, wiarygodne pochodzenie, a reszta jest już kwestią sztuki.

Gdzie pan właściwie znajdował osoby uzależnione, od których zaczynał pan nawiązywanie kontaktu?

Ludzie niekoniecznie widzą swoje własne otoczenie, to z czego się składa, to co na co dzień dzieje się naokoło nich. Ale jeśli się przejdziesz po dużym mieście – jakimkolwiek dużym mieście, znajdującym się gdziekolwiek, zauważysz ludzi, którzy odstają, ludzi którzy poruszają się w cieniu – ludzi którzy szamocą się, walczą z życiem. Nie zajmuje tak naprawdę wiele czasu odnalezienie ich w danym miejscu, jeżeli się wie czego szukać. A gdy się już zaczniesz w tym świecie poruszać… cóż, to naprawdę duży świat, gdzie ludzie są powiązani z sobą. Gdzie organizacje przestępcze są drapieżcami i żerują na ludziach, albo wykorzystują ich seksualnie lub w jakiś inny sposób, np. zmuszając do dilowania. Naprawdę wielu ludzi jest wykorzystywanych przez organizacje przestępcze. Przypuszczalnie wykorzystywałem te same kanały, te same siatki dla realizacji własnych zadań.

Czyli poprzez zwykłych użytkowników udawało się panu dostawać do dilerów. Czy zaprzyjaźnianie się z nimi było trudniejsze? Czymś się różniło?

Tak naprawdę jest to dużo prostsze. Gdy się już nawiąże relacje z ludźmi mającymi niskie powiązania – takimi, którzy są częścią właściwej grupy przestępczej, to cała rzecz staje się nagle transakcją finansową: oni chcą twoich pieniędzy. Wszystko przez to się upraszcza, choć staje się też dużo bardziej niebezpieczne oczywiście… trzeba być od tego poziomu dużo bardziej przekonującym, ale w gruncie rzeczy rzecz staje się dużo mniej skomplikowana.

Jak wygląda owo niebezpieczeństwo na tym poziomie przenikania grupy przestępczej? Czy będąc tajniakiem często znajdował się pan w sytuacji zagrożenia życia?

Oczywiście, wiele razy. Zdarzyło mi się, że pewna osoba przystawiła mi nóż do moich genitaliów. Inna – miecz samurajski do szyi. Zdarzyło się też, że zostałem publicznie rozebrany, w świetle dnia, podczas gdy mierzono do mnie z pistoletu (zrobiono to po to, by sprawdzić, czy nie mam na sobie podsłuchu). Nieraz zostałem uderzony pięścią, zdarzyło się, że ktoś próbował mnie przejechać samochodem… Więc – tak praca tajniaka sprawiła, że „miało się swoje momenty”. Zdecydowanie tak.

Czy kiedykolwiek jako tajniak zaliczył pan wpadkę i pana prawdziwa świadomość została odkryta?

Tak, zdarzyło się, że ktoś znalazł sprzęt do nagrywania, jaki miałem założony na sobie.

I jak ta sytuacja się skończyła?

Musiałbym tutaj podać dużo detali, opisałem całą scenę ww swojej książce „Good cop, bad war”, którą niedawno opublikowałem [zdjęcie poniżej. Zainteresowani książkę bez problemu dostaną np. na Amazonie – dop. red.].

neil woods

Ale przytaczając sytuację bardzo ogólnie: ów facet zauważył przy mnie kamerę w momencie, gdy próbowałem kogoś właśnie nagrać. Pchnął mnie na mur. Udało mi się zdezorientować go, rzucając w jego twarz potok przekleństw i krzycząc. A potem powoli odszedłem – najszybciej jak to było możliwe, a zarazem bardzo, bardzo wolno. To wprowadziło go w konfuzję, a ja zdążyłem się oddalić. Na miejscu przy tym, oprócz mnie było łącznie trzech gangsterów i zaraz zaczęli się między sobą kłócić, bo jeden z nich znał mnie od wielu miesięcy i myślał, że jestem tam po to, by kupić towar. Kiedy w końcu doszli do przekonania, że jestem policjantem rzucili się w pogoń za mną i ścigali mnie w samochodzie. Prawie udało im się mnie…

Promocja
Promocja
Promocja
Promocja