
Muffinki, czekolada, hummus, mleko, herbata, pizza, jogurt… to nie weekendowa lista zakupów, ale tylko początek niekończącej się listy dostępnych jadalnych marihuanowych produktów dla prawdziwych kono-serów. Czego się po nich spodziewać? Koniec domysłów: oto pięć najważniejszych różnic pomiędzy psychoaktywnymi przegryzkami a paleniem zioła.
1. Inny sposób przyswajania THC
Marihuana przyswajana w formie żywności daje o wiele silniejszy efekt od tej palonej czy wdychanej. A to dlaczego? Gdy zjadasz ciastko marihuanowe, THC przechodzi przez układ trawienny, a szczególnie wątrobę, która dzięki swoim procesom intensyfikuje doznania haju. Gdy się zaciągasz, THC omija żołądek i wątrobę trafiając bezpośrednio do mózgu. Dlatego efekty odczuwamy szybciej, ale też trwają krócej.

2. Efekty i czas działania
Złotą zasadą przy jedzeniu “gandziowych” produktów jest: zacznij od małych ilości i cierpliwie czekaj. Ze względu na proces ich przyswajania, na efekty przyjdzie nam czekać od 30 min do 2 godzin. Za to będą utrzymywać się nawet do kilku godzin. Miłośnicy tej formy spożywania zioła twierdzą, że działanie żywności marihuanowej o wiele mocniej wpływa na ciało i daje uczucie niemal psychodelicznego haju. Żywność marihuanowa jest silna, jednak w porównaniu do wdychanych konopi, dostarcza mniejsze stężenie kannabionoidów do krwioobiegu – jedynie 10-20% THC i innych, podczas gdy wdychanie – aż 50-60%. Efekty działania palonego zioła najlepiej odczuwa się po około 10 minutach po to, by powrócić do ‘normalnego’ stanu w przeciągu 30 do 60 minut.
3. Żywność marihuanową ciężej dozować
Dokładne określenie stężenia THC w produktach marihuanowych to zadanie ciężkie nawet dla producentów. Dodatkowo, ze względu na opóźnione działanie spożywający te produkty, w oczekiwaniu na efekty, mogą zafundować sobie zbyt dużą dawkę myśląc, że „to nie działa”. Paląc zioło dużo łatwiej ocenić, ile nam jeszcze potrzeba.
W Kolorado, „standardową” dawką zapewniającą łagodne efekty działania jest 10 miligramów THC (lub CBD). 100 mg jakie znajdziemy w produkcie marihuanowym to tak wiele, że dawka ta powinna być rozłożona w czasie. Oczywiście masowe ilości THC nikogo nie zabiją, ale uwierzcie: kolejne kilka godzin waszego życia będzie przyjemniejsze, jeśli będziecie go sobie dozować cierpliwie i rozsądnie.
4. Rozbieżności w reklamowanej mocy produktu
Jak już wspomniano, czasem nawet produkty w punktach aptecznych różnią się dokładnym stężeniem THC od informacji podanych na ulotce. Nie należy kierować się myśleniem „Ostatni raz jak tego próbowałem, było słabe, więc teraz zjem dwa razy tyle” – każdy produkt, nawet tego samego rodzaju może zawierać inne stężenie kannabinoidów. Oczywiście odpowiednie przepisy dotyczące rzeczywistej zawartości THC są w trakcie wcielania w życie, jednak dopóki nie uświadczymy konsekwencji w etykietowaniu produktów lepiej do sprawy podchodzić z ostrożnością.

5. Żywność marihuanowa to zdrowsza alternatywa dla palenia zioła
Wielu sięga po ciasteczka, ponieważ wcale nie bawi ich samo palenie i martwią się o długofalowe zdrowotne skutki takiego sposobu przyjmowania zioła. Mimo, że jako alternatywę coraz częściej stosuje się waporyzację, zjadanie żywności marihuanowej daje ponoć lepsze efekty przy leczeniu bólów i napięć mięśniowych. Jeśli śmieszy was zestawienie słowa „zdrowy” z marihuanowymi babeczkami pamiętajcie, że istnieje cały szereg jadalnych produktów konopnych – spróbujcie batoników, sałatki czy nawet konopnego masła. Do wyboru, do koloru, tak długo, jak robicie to odpowiedzialnie i z głową.
Źródło: Bailey Rahn, Leafly