Nie pomagała chemioterapia ani radioterapia. Lekarze dali Derynowi maksymalnie 10 lat życia. Matka postanowiła działać. Marihuaną wyleczyła białaczkę syna. Susz kupiła od dilera.
Chłopak był śmiertelnie chory. Nie pomagały żadne zabiegi medyczne – organizm Deryna nie reagował ani na kilkukrotne chemioterapie, ani na radioterapie.
Przez cztery lata nie widać było poprawy. Wkońcu 14-latka umieszczono w hospicjum, gdzie dzieciak zaczął przygotowywać się na śmierć. Jak sam przyznaje, czasami czekał na nią, ponieważ ból, jaki powodowało leczenie, był nie do zniesienia.
– Pomyślałam wtedy, co mam do stracenia? Nic. On i tak umiera – przyznaje w rozmowie opublikowanej na Independent.co.uk Callie, matka chłopaka. Postanowiła spróbować tego, na co nie zdecydowali się lekarze.
Początkowo Callie starała się o medyczną marihuanę, ale biurokratyczna machina nie zadziałała tak, jak powinna. Matka kupiła więc marihuanę od dilera.
Bazując na przepisach w internecie sama sporządziła preparat, który potem podała synowi. Już po półgodzinie widać było pierwsze efekty – dzieciak stał się spokojniejszy, ustąpił ból i lęk.
W trakcie kolejnych dni odzyskał energię i radość życia. Siedemnastoletni dzisiaj Deryn wraca do pełnego zdrowia. Lekarze nie potrafią wyjaśnić, czy nagłe ozdrowienie to wyłącznie zasługa marihuany. Twierdzą, że potrzebne są dalsze badania.
Źródło: planeta.fm
„Lekarze nie potrafią wyjaśnić, czy nagłe ozdrowienie to wyłącznie zasługa marihuany. Twierdzą, że potrzebne są dalsze badania.” Nie – to zasługa ich zdziwionych min 🙂
artykuł dla idiotów nikogo wiecej, zadnych danych, zdjec akt medycznych, same cuda 🙂
Poza nauką z książek medycznych nic dla Ciebie nie istnieje?
Skoro lekarze nie potrafia wyjasnić, to powinni być wydaleni z pracy na zbity łeb.
Comments are closed.