Komentarz Jakuba Gajewskiego (Wolne Konopie) do wywiadu z Rafałem Ziemkiewiczem, który niedawno opublikowaliśmy na naszych łamach – https://www.cannabisnews.pl/ziemkiewicz/
Jakby ktoś chciał wprowadzić coś tylnymi drzwiami to by nie krzyczał wszem i wobec – legalizujcie! Załatwiłby to tak jak załatwia się takie sprawy na co dzień z innymi lekami (czyt.narkotykami), o których nawet opinia publiczna nic nie wie – to się nazywa tylna furtka i to z niej korzysta często Książę Radziwiłł i jego świta. Owszem aktywiści zaangażowali się w sprawę legalizacji medycznej marihuany bo kto miał to zrobić jak nie oni? Kto ma tym pacjentom pomagać? Kto jest na pierwszej linii frontu? Kto najlepiej rozumie ten problem? Ludzie, którzy od lat walczą o wolność dla konopi uczą zwykłych ludzi czym jest ta roślina.
Aktywiści zaangażowali się w tę sprawę również dlatego, że po dopuszczeniu medycznej marihuany przyjdą czasy zmiany poglądu na karanie za jej używanie również zdrowych ludzi. Ci zatwardziali przeciwnicy lub ci, którzy z przeciwników stali się sceptykami myślą, że aktywiści są tak głupi, ze chcą przepchać palenie marihuany niezauważenie główną furtką podczas gdy każdy Polak się na to patrzy.
Oczywiście myślenie takie mija się z celem i prawdą. Mówienie o ułatwieniu dostępu do marihuany dla palaczy zioła jest po prostu nieznajomością tematu, rzeczywistości w jakiej żyjemy i samej ustawy. Akt, który pozwala na kontrolowaną uprawę przez pacjenta daje mu przyzwolenie, że robi coś zgodnie z prawem i nie będzie za to karany. Uprawa przez pacjenta wprowadzi tzw. rynek biały, a zatem zmniejszy się rynek czarny, w którym pacjent teraz się musi poruszać.
Takie rozwiązanie ułatwi pracę policji, da nowe miejsca pracy, oszczędzi budżet Państwa etc. Na pewno rynek marihuany straci trochę czarnego koloru i nie będzie ona dostarczana pacjentom przez nie wiadomo kogo. Jeżeli nie wprowadzimy upraw własnych lub nie ułatwimy zdobycia pacjentom marihuany w tani sposób oni w dalszym ciągu będą uprawiać własne rośliny bo nie oszukujmy się – kasa rządzi. Nic co przejdzie przez ręce pośredników nie będzie tańsze niż to co można sobie wykonać samemu.
Zawsze tabletka w kartonowym opakowaniu, spray w buteleczce będzie droższy i niekoniecznie tak skuteczny jak produkt uzyskany w domu. Niestety. Tego panowie urzędnicy nie przeskoczą w żaden sposób i jak nie wprowadzą kontrolowanych upraw to ich rozwiązania będą działać tylko na papierze tak jak obecnie import docelowy i refundacja. Nie tacy jak oni myśleli już nad rozwiązaniami. W krajach, które testują różne rozwiązania polityki narkotykowej prędzej czy później uprawa własna w różnych formach jest dopuszczana. Ta ustawa to po prostu skrócenie czasu i załatwienie tego co i tak jest nieuniknione. Konopie Indyjskie to rośliny, które swoim wpływem na organizm (regulowanie układu odpornościowego) biją wszystkie inne lecznicze rośliny na głowę. Można powiedzieć, że są czymś więcej niż medycyną naturalną. Natomiast nie można ich umieścić w ramach medycyny konwencjonalnej ponieważ bogactwo leczniczych substancji w nich zawartych jest na razie za trudne do ogarnięcia dla naukowców, którzy ograniczeni są dodatkowo ich nielegalnością. Tak naprawdę jeszcze długo zajmie nam badanie tej rośliny ponieważ do zbadania jest kilkaset poszczególnych kannabinoidów, które trzeba rozłożyć na czynniki pierwsze. W tym czasie pacjenci będą cierpieć z powodu swoich chorób i kar jakie Państwo na nich nakłada za korzystanie z dobrodziejstwa jakie niesie ze sobą ta roślina.
Wbrew temu co mówi Minister Zdrowia Książę Radziwiłł Konstanty i jego poplecznicy marihuana nie jest groźna dla człowieka. Na pewno nie jest tak groźna jak wiele leków dostępnych bez recepty w aptekach lub substancji zawartych w roślinach rosnących na łąkach. Marihuana jest sklasyfikowana jako jedna z najmniej szkodliwych nielegalnych substancji, o wiele mniej szkodliwa niż wiele legalnych! Wkurza mnie to, że ludzie tacy jak redaktor Ziemkiewicz (https://www.cannabisnews.pl/ziemkiewicz/) non stop mieszają pacjentów ze zdrowymi konsumentami. Po to wymyślono słowo medyczna marihuana, aby oddzielić te dwa światy. Wkurza mnie to, że tacy ludzie patrzą się na „bezpieczeństwo” swoich córek, które marihuany nie używają i nie chorują (a gdyby chciały mogły by ją załatwić bez większych problemów). Nie słuchają zarazem co ma do powiedzenia pacjent i co pokazują jego wyniki badań po zastosowaniu marihuany.
Wkurza mnie to, że Państwo teoretycznie importuje susz (czyli finalny produkt, który otrzyma pacjent uprawiający konopie) z Holandii dla dzieci, a z drugiej strony ogłaszają wszem i wobec, że to zagrożenie dla zdrowia i życia. Z suszu tego rodzice wyrabiają oleje lub robią napary w celach obniżenia liczby napadów padaczki, albo uśmierzenia bólu. Jedne z nielicznych badań klinicznych dotyczących marihuany wbrew temu co mówi redaktor Ziemkiewicz dotyczą właśnie bólu i potwierdzają one to, że ten ból się zmniejsza lub jest eliminowany. Dotyczy to oczywiście bólu neuropatycznego, a nie każdego jaki sobie redaktor Ziemkiewicz wymyśli. Wkurza mnie to, że zawarte w suszu THC, które również potrzebne jest m.in. dzieciom z padaczką jest teoretycznie finansowane z budżetu Państwa, a z drugiej strony Państwo głosi wszem i wobec teorie jakoby to był groźny dla społeczeństwa narkotyk. Wkurza mnie to, że według urzędników z Ministerstwa Zdrowia dziecko teoretycznie otrzymujące marihuanę choruje tylko do 18 roku życia, później zgodnie z rozporządzeniem MZ marihuana im już się nie należy. Wkurza mnie to, że nie mówi się o drastycznej redukcji spożywania środków chemicznych wśród pacjentów używających marihuany. Środki te w skutkach są często gorsze dla chorego niż sama choroba. Ileż jeszcze lat będę się wkurzał z powodu ideologii, niewiedzy, „niechciejstwa”, uprzedzeń, układów, zaniechań i korupcji naszych decydentów? Patrząc się na obecną władzę trzymającą zdrowie obywatela w garści nie zapowiada się na rozwiązanie merytoryczne. Dzisiaj znów przełożono obrady podkomisji zdrowia w sprawie ustawy. To już drugi raz, a przecież obiecano, że załatwi się sprawę w 5 tygodni. Mija już 3 tydzień, a spotkanie było jedno, na dodatek obfitujące w moc zabobonów i niemerytorycznych wypowiedzi!
P.S.
Aha, co do samego palenia marihuany przez pacjenta. To jest najmniej zdrowa metoda z możliwych. Oczywiście w niektórych aspektach chorobowych jest bardzo przydatne niemniej jednak można to zastąpić innymi metodami spożycia takimi jak parowanie. Aby o tym się przekonać wystarczy zaczerpnąć trochę wiedzy. Parowanie suszu nie przynosi żadnych szkód konsumentowi. O paleniu marihuany mówią tylko ci, którzy się na tym nie znają i maja problem z dopuszczeniem medycznej marihuany do obrotu. Oni wszystko co dotyczy marihuany wiążą z jej paleniem. Ustawa dopuszcza wszystko co lekarz zaleci w porozumieniu z pacjentem, a więc zostawia pole dla preparatów marihuany w tabletkach, sprayach, etc czyli to co robią farmaceuci ale również w suszu, które obecnie państwo zapewnia poprzez import docelowy. Z produktów tych pacjenci lub predysponowane do tego firmy robią przetwory w postaci nalewek, ekstraktów, produktów spożywczych, maści czy po prostu susz roślinny. Dlaczego tak ważny jest szeroki asortyment metod przyjmowania? Dlatego, że każdy organizm jest inny, a różne metody mają nań różne oddziaływanie. To pacjent i lekarz mają zadecydować co jest dla pacjenta najlepszą formą.