Coraz więcej amerykańskich stanów decyduje się na legalizację marihuany. Szacuje się, że całkowita legalizacja na terenie USA przyniosłaby 8.7 mld $ oszczędności i drugie tyle wpływów z podatków. Mimo to, proces legalizacji przebiega powoli, a w samych Stanach co 42 sekundy aresztuje się kogoś pod zarzutem związanym z konopiami. Komu zależy na utrudnianiu sprawy? Kto zyskuje na wojnie z marihuaną? Odpowiedź jest prosta: Correction Corporations of America (CCA) – prywatne przedsiębiorstwo, będące właścicielem i zarządcą większości prywatnych zakładów karnych w USA.
CCA oraz inne prywatne firmy oferujące Państwu kompleksowe usługi związane z więziennictwem, od projektowania i stawiania więzień po transport więzienny i kierowanie zakładem, są przecież ratunkiem na stale rosnące zapotrzebowanie na więzienne łóżka – zapotrzebowanie, które daleko przewyższa możliwości państwowych zakładów karnych.
Narodziny prywatnych więzień
Lata 60te w USA to nowy paradygmat jeśli chodzi o karalność. To wtedy uznano, że więzienie jest najbardziej sensowną i obowiązkową odpowiedzią na zbrodnię – taką z użyciem przemocy czy bez niej. Wzrastające zapotrzebowanie na miejsca w zakładach karnych otworzyło rynek dla wschodzących prywatnych więzień.
W 1973 roku sprawę pogorszył major Nowego Jorku Rockefeller, który zarządził, że każdy złapany na rozprowadzaniu nielegalnych substancji będzie skazany na dożywocie bez możliwości ułaskawienia. Jako że zajmowali oni więzienne cele, nagle pojawiły się setki przestępców, których nie było gdzie osadzić. W latach 1970-2005 amerykańskie więzienia powiększyły się o 700%! W 2009 roku prawie połowa przestępców lądowała już w prywatnych zakładach karnych, takich jak te prowadzone przez CCA. A firma, działając pod fasadą walki z przestępczością, zbijała kokosy pomagając Państwu w problemie przeludnienia niedofinansowanych więzień.
Gra o kasę
Liderzy w branży usług więziennych – CCA i Geo Group to spółki notowane na giełdzie papierów wartościowych. Wartość giełdowa tej pierwszej wycenia się na 3.14 mld $ a drugiej to $1.27 mld. W przededniu planowanych zmian – obniżenia wyroków lub nawet całkowitej dekryminalizacji kapitał spółek jest wyraźnie zagrożony.
Giełda nie jest jedynym zmartwieniem CCA. Aby zapewnić sobie stały przypływ gotówki w 2014 roku firma wystąpiła do 48 stanów z ofertą udostępniania swoich zakładów karnych, gdzie warunkiem było podpisanie 20-rocznej umowy gwarantującej, że stan nie pozwoli, by zapełnienie więzień spadło poniżej 90%. W praktyce oznaczałoby to, że stany musiałyby zwiększyć ilość aresztowań by spełnić warunek i uniknąć procesów sądowych i wielomilionowych kar.
Do tego dochodzą lobbyści. W przeciągu ostatniej dekady, by utrzymać kontrolę nad więziennictwem, trzy największe firmy zajmujące się prowadzeniem prywatnych zakładów karnych podarowały aż 45 mln $ kluczowym politykom i partiom znanym ze swoich silnych poglądów przeciwko imigrantom. Osoba przebywająca w Stanach nielegalnie przyłapana na działaniu niezgodnym z prawem może być osadzona tylko w centrum zatrzymań imigrantów. Gdyby posiadanie marihuany przestało być nielegalne, policjanci mieliby mniej powodów do aresztowań.
Nowa, świetlana przyszłość
Interesy dużych przedsiębiorców niestety w znacznej części pokrywają się z interesami dużej części społeczeństwa. Zakłady karne dają zatrudnienie tysiącom osób, więc koszty społeczne obniżenia liczby więźniów mogłyby nawet przewyższyć te 5 mln $, które CCA i Geo Group są warte. Może warto by jednak wliczyć w statystyki zwiększoną produktywność i wydajność pracy, która byłaby rezultatem zmniejszenia liczby dorosłych w wieku produkcyjnym, których teraz trzymamy w więzieniach za skręta?
Mimo, że legalizacja na poziomie federalnym wydaje się odległą perspektywą, każdy mniejszy sukces to krok ku zakończenia wojny z marihuaną. A tych jest wiele. 4 amerykańskie stany już zalegalizowały marihuanę legalizacyjną, na horyzoncie widać już zapędy kolejnych stanów, zachęconych doświadczeniem sąsiadów. Drodzy inwestorzy, może czas wycofać się z branży prywatnych więzień i znaleźć kolejną, inną żyłę złota?
Źródło: Anna Wilcox, Leafly