Narkotykowa prohibicja to przestarzała praktyka, a kryminalizacja tych, którzy je zażywają najbardziej dotyka przedstawicieli mniejszości narodowych oraz tych z różnych powodów i tak już wypchniętych na margines społeczeństwa.
Istnieje jednak jeszcze jeden, często pomijany, aspekt tego autorytarnego podejścia do narkotyków, dzięki któremu widać wyraźnie, jak zatwardziałe są nasze poglądy dotyczące substancji prawnie zakazanych.
Mowa tutaj o tych dotkniętych poważnymi schorzeniami takimi jak stwardnienie rozsiane, zespół chronicznego zmęczenia, chorobę Parkinsona, chorobę Crohna czy raka. Bo nawet oni nie są wolni od możliwych konsekwencji, jakie niesie za sobą korzystanie z prawnie zakazanych substancji, które dla nich stanowią często jedyną szansę na ulgę w cierpieniu.
Ponadpartyjna grupa zwolenników reformy polityki narkotykowej w Wielkiej Brytanii wydała raport, z którego wynika, że UK to jedno z najmniej przyjaznych krajów dla pacjentów leczonych marihuaną medyczną. Celem działań grupy jest zmiana klasyfikacji marihuany z narkotyku grupy 1 (czyli nie posiadającego żadnych właściwości leczniczych) na substancję grupy 2, co pozwoliłoby lekarzom – wzorem ich holenderskich kolegów – przepisywać marihuanę jako lek wspomagający leczenie wielorakich schorzeń.
Jednym ze schorzeń wymienionych w raporcie jest zespół Dravet – rzadka i niezwykle ciężka odmiana padaczki. Cierpi na nią Jayden – dziecko, którego zmagania z chorobą postanowił udokumentować Brett Harvey w filmie dokumentalnym The Culture High. Sam twórca zaskoczony był nieco odbiorem filmu.
Przeogromne cierpienie, jakie towarzyszy rodzinie chłopca na co dzień ogląda się ciężko, ale w parze idą pozytywne odczucia widowni, która zdaje się dopingować niezmordowanego ojca w wyszukiwaniu sposobów ulżenia dziecku w ciężkiej chorobie.
Podoba ci się? Polub nas
Oczywiście znajdą się i tacy, którzy wytkną twórcom filmu wykorzystywanie motywu nieuleczalnie chorego dziecka by dodać swoje trzy grosze w dyskusji na dość kontrowersyjny temat legalizacji konopi, ale przypadek Jayden nie jest odosobniony – zbyt restrykcyjne prawo antynarkotykowe odbija się również na tysiącach dorosłych, którzy nie mają szans na jakiekolwiek współczucie czy zrozumienie ze strony opinii publicznej. To zapomniana grupa cierpiących, o której czas wreszcie pomyśleć.
W Wielkiej Brytanii za posiadanie lub uprawę konopi wciąż grożą surowe kary, mimo że na świecie wzrasta przeciwny trend – coraz więcej krajów decyduje się na całkowitą lub częściową dekryminalizację konopi.
Kanada zalegalizowała marihuanę medyczną, w Hiszpanii działają stowarzyszenia hodowców konopi, w Izraelu marihuana wspomaga leczenie ponad 13 tys chorych, Urugwaj całkowicie zreformował prawo na rzecz legalizacji. Spośród 50 amerykańskich stanów w ponad 20 legalnie skorzystamy z marihuany medycznej a w 4 nawet w celach rekreacyjnych. Żadne badanie nie wykazało wzrostu liczby użytkowników konopi w stanach, w których legalizacja jest faktem.
Czas by Brytyjska Izba Lordów podjęła poważną dyskusję nad zmianą kategorii konopi w obliczu korzyści, jakie może ona przynieść setkom cierpiących na poważne schorzenia i szczególnie teraz, gdy raport odbija się szerokim echem w mediach. Oczy rodzin i przyjaciół chorych oraz tych najdotkliwiej obarczonych społecznymi i prawnymi skutkami posiadania konopi będą na pewno zwrócone w stronę polityków.
Łatwo jest pomijać indywidualne przypadki i indywidualne nieszczęścia w imię surowej polityki antynarkotykowej i towarzyszącej jej retoryce „wojny z narkotykami”. Trzeba jednak pamiętać, że każde prawo, w tym niejasne przepisy dot. używek, niesie za sobą skutki odczuwalne przez każdego z nas.
Źródło: Jason Read, virgin.com