Krąży wiele mitów na temat liberalnej polityki Holandii wobec narkotyków. Jak jest naprawdę opowiada w wywiadzie dla Gazety.pl dr Jean Paul Grund, dyrektor badań w Centrum Badań nad Uzależnieniami w Utrechcie.
Holandia jest stosunkowo niewielkim krajem, za to gęsto zaludnionym. Żeby współżycie społeczne nie powodowało konfliktów Holendrzy musieli nauczyć się tolerancji dla inności i zarezerwowania poważnych represji ze strony państwa tylko dla najpoważniejszej kategorii przestępstw. Marihuany nigdy w Holandii nie zalegalizowano, a jedynie odstąpiono, na mocy decyzji prokuratorskiej, od jej ścigania, bo holenderskie prawo przewiduje taką możliwość. Stało się tak 1969r., a potem pojawiły się coffeeshopy, których powstania nikt nie zaplanował.
Tak, więc coffeeshopy działają legalnie, płacą podatki, ale sama marihuana w nich sprzedawana pochodzi z nielegalnych źródeł, co wymaga uregulowania, np. poprzez przyznanie licencji organizacjom pozarządowym (kluby plantatorów), jak to ma miejsce w Hiszpanii.
Biorąc pod uwagę stan prawny, Holandia nie należy do najbardziej liberalnych państw, ale jeśli chodzi o politykę narkotykową, praktycznie ma największe doświadczenie. Warto się mu bliżej przyjrzeć.
Przyjmując liberalną postawę wobec marihuany, państwo jednocześnie ma konsekwentny i zdecydowanie negatywny stosunek do twardych narkotyków, głównie heroiny. Jest ona obłożona swoistą anatemą, czyli jest czymś, czego się po prostu nie robi. W coffeeshopach twarde narkotyki się nie pojawiają. Prowadzone statystyki wskazują, że jeśli wziąć pod uwagę grupę heroinistów, to faktycznie pewien procent z nich miał w przeszłości do czynienia z marihuaną, ale jeśli popatrzeć na użytkowników marihuany, to tylko niewielki odsetek z nich sięga po nią.
Podobnie dzieje się z dopalaczami – młodzi ludzie mając legalny dostęp do marihuany, nie są nimi zainteresowani.
Liberalne podejście do marihuany spowodowało, że w Holandii, gdzie jej spożycie jest na średnim unijnym poziomie, jednocześnie jest najmniej użytkowników heroiny, niższa liczba używających igieł, a co za tym idzie, najniższa liczba zachorowań wśród narkomanów na żółtaczkę typu C, HIV i inne choroby zakaźne.
Z kolei w porównaniu z USA, gdzie wiele leków przeciwbólowych zawiera opiaty, które uzależniają i po ich odstawieniu ludzie zaczynają sięgać po heroinę, w Holandii ten problem nie istnieje. „Holandia jest bardzo tolerancyjna wobec marihuany, ale restrykcyjna, jeśli chodzi o przepisywanie leków opioidowych.”
Holandia ma także największy budżet w Europie przeznaczony na terapie i edukację antynarkotykową.
Z kierowcami z prowadzącymi pod wpływem, radzi sobie tak samo w przypadku alkoholu, jak i narkotyków, przy czym bardziej restrykcyjnie, jeśli o te ostatnie chodzi. Policjanci drogówki są wyposażeni zarówno w alkomaty, jak i w narkotesty.
Na pytanie, czy doświadczenia holenderskie mogą dotyczyć także Polski, dr Grund odpowiada: „W Holandii pracuje wielu Polaków, niektórzy też chodzą do coffeeshopów i jakoś nie zamieniają się w zombie…”
Źródło: Agnieszka Lichnerowicz, Gazeta.pl