Zdębiałem, gdy to zobaczyłem. Przeglądając ze znużeniem oferty wakacji zagranicą przypadkowo wpadłem na coś zupełnie innowacyjnego i dla każdego palacza brzmiącego bardzo kusząco. Mało znany jeszcze portal Bud and Breakfast oferuje wakacyjny wynajem pokoi/mieszkań, w których gościom zapewnia się marihuanę lub przynajmniej możliwość swobodnego jej palenia.
Ale.. że jak to?
W największym skrócie wygląda to tak: wchodzisz na wspomnianą stronę. Wpisujesz miejsce do którego chcesz jechać, liczbę osób (i ewentualnie zwierzaków), z którymi będziesz podróżował i interesujący cię przedział czasowy. Pojawiają Ci się dostępne w wybranym miejscu oferty pokoi/mieszkań, ich opis i cena za daną ilość nocy. Wybierasz i wykupujesz przy pomocy karty kredytowej nocleg (bilet lotniczy to osobna sprawa). Załatwione. Po przyjeździe na miejscu będzie czekała na ciebie paczuszka z towarem, pełen zestaw do waporyzacji, albo też tylko symboliczny joint – wszystko zależy od miejscówki, którą wybierzesz. Aczkolwiek są też oferty, które ogłaszają się jedynie jako miejsca „przyjazne palaczom” Mary Jane. Wszystko z reguły znajduje się w opisie.
To co jest najfajniejsze to fakt, że zazwyczaj „przy okazji” możemy liczyć na wprowadzenie nas w lokalną kulturę narkotykową – poznanie się z miejscowymi palaczami. No i na bezproblemowe zaopatrzenie w towar poprzez naszego gospodarza. W tego typu wakacyjnych wynajmach jak Bud and Breakfast zazwyczaj osobiście poznaje się właściciela lokalu. Często mieszka on po prostu za ścianą (jeśli zdecydowaliśmy się na wynajem poprzez stronę pokoju u osoby prywatnej, a nie w jakimś hotelu bądź hostelu).
Jeśli kogoś dziwi podnajmowanie pokoju w swoim własnym domu obcym ludziom na wakacje, to nadmienię, że jest to coraz popularniejsze rozwiązanie, zwłaszcza na Zachodzie. Innowacją Bud and Breakfast jest połączenie wynajmu z paleniem marihuany. Cała reszta jest natomiast zżyną ze stron takich, jak Air BnB, które z roku na rok są coraz popularniejsze, bo pozwalają na odczuwalnie tańsze zorganizowanie sobie wczasów, niż za pośrednictwem biura podróży (o ile kogoś nie odstrasza konieczność zaplanowania całego tripu „od A do Z” samemu).
Czy to nie ściema?
Zaufanie na takich portalach buduje się za pomocą systemu recenzji innych ludzi, którzy przed nami skorzystali z danej oferty i z tym Bud and Breakfast ma na razie pewien problem. O ile bowiem wspomniany Air BnB istnieje już od ładnych paru lat i korzysta z niego mnóstwo osób, to o marihuanowym odpowiedniku, który powstał dopiero w zeszłym roku wie jeszcze bardzo mało ludzi. Przez to niestety niewiele ofert ma recenzje, więc wynajmując jakiś pokój narażamy się na większe niebezpieczeństwo, że zostaniemy oszukani (albo – co się zdarza częściej w przypadku tego typu portali – że to co zostaniemy na miejscu nie do końca będzie odpowiadało standardowi lokalu sugerowanemu przez zdjęcia).
Bud and Breakfast – gdzie pojadę?
Portal ma w swojej ofercie przede wszystkim pokoje/mieszkania znajdujące się w krajach, w których rekreacyjne palenie marihuany jest legalne. Dokładniej rzecz biorąc właściciele twierdzą, że tylko i wyłącznie w takich miejscach działają, co jest nieprawdą. Można np. znaleźć niemało miejscówek w Hiszpanii (z drugiej strony tylko jedną w Amsterdamie, w Holandii, gdzie spodziewałem się zalewu propozycji. Widać że portal jest jeszcze w budowie, ilość ofert z danego miasta/kraju niekoniecznie odzwierciedla podejście do Mary Jane w danym państwie). Niczego nie znajdziemy niestety z Polski (jeszcze…).
Jako, że Bud and Breakfast wymyślili Amerykanie najwięcej ofert dotyczy właśnie USA, głównie tych stanów, w których trawkę można palić w majestacie prawa. Wpisując Waszyngton, czy Denver, które dla „Jankesów” stało się prawdziwą Mekką jarania, wyskoczy nam po kilkaset ofert. Portal stara się też szczególnie promować Jamajkę jako miejsce kultowe dla gandzi, które trzeba odwiedzić i wydaje się to świetnym pomysłem: móc mieszkać kilka dni u prawdziwych rastafarian i palić z nimi jointy przy dźwiękach „Buffalo Soldier” – kusi, oj kusi…
Generalnie jeśli się poświęci trochę czasu i dokładnie przejrzy oferty można znaleźć propozycje przyjemnie odstające od standardowych lokali, w rodzaju tej powyżej, czy odbycia tygodniowej podróży jachtem w gronie innych palaczy w okolicach Wysp Kanaryjskich. Ceny są mocno zróżnicowane i raczej nie odstają od tych na Air BnB. Jest sporo ofert luksusowych, typu wynajem całego apartamentu w wieżowcu, za kilkaset $ za noc. Z drugiej strony można też znaleźć przyzwoicie wyglądające miejscówki po 15-20 $ od osoby (czyli ok. 60-80 zł).
Warto, czy nie warto?
Bud and Breakfast wydaje się bardzo fajnym pomysłem. W angielskojęzycznej prasie zbiera sporo pozytywnych recenzji dziennikarzy, którzy mieli okazję sprawdzić, jak to w rzeczywistości działa (sporo linków do tekstów jakie się pojawiły na ten temat zgrupowano tutaj. Warto je poczytać jeśli ktoś na poważnie myśli o skorzystaniu z serwisu). Nie wygląda to więc na ściemę, tylko na solidny portal. Dla mnie jako palacza móc zorganizować sobie tak wakacje, by na nich nie mieć żadnego problemu z załatwieniem sobie na miejscu Mary Jane to coś atrakcyjnego. Właściwie jestem zaskoczony, że nikt wcześniej na coś takiego nie wpadł. Choć w sumie jeszcze parę lat temu może po prostu nie było do tego odpowiednich warunków. Fala legalizacji to coś, co się dzieje teraz, na naszych oczach (to może się wydawać takie nierealne, gdy się patrzy na to, co się dzieje na naszym rodzimym „podwórku”).
Obecnie pewnie niewielu palaczy zdecydowałoby się na zorganizowanie sobie wakacji poprzez Bud and Breakfast, pomimo zalet takiego rozwiązania. Jest to zupełnie zrozumiałe – nowe rzeczy budzą nieufność, ludzie muszą się z nimi oswoić. Nie zdziwię się jednak jeżeli za jakiś czas będzie „normalką” organizowanie sobie w ten sposób wczasów.
Interesujące jest to, jak bardzo świat wokół marihuany się w ostatnim czasie zmienia. Ciągle pojawia się coś nowego, co w pierwszym momencie zaskakuje, a po chwili zastanowienia człowiek mówi sobie: „No tak, to powinno już istnieć od dawna. Dobrze, że ktoś w końcu to zrobił”. Nie wiem jak będzie wyglądał nasz „marihuanowy światek” za parę lat, ale mam silne przeczucie, że będzie to zupełnie inne miejsce niż obecnie. Pewnie jeszcze wiele ciekawych rzeczy pojawi się najpierw na Zachodzie, ale w końcu trafią i do naszej „konserwy”.
Manuel Langer
Napisz do autora: manuellanger@cannabisnews.pl