Ostatnio coraz częściej w naszym środowisku marihuanę przedstawia się jako swoisty cudowny specyfik, pomagający na wiele poważnych schorzeń i chorób. Sporo w tym prawdy, choć może jeszcze więcej entuzjazmu. Zażywanie w dużych ilościach i przez długi czas jakiejkolwiek substancji ma jednak zazwyczaj swoje plusy jak i – nie oszukujmy się – minusy. Jakie są negatywne skutki długotrwałego palenia marihuany?
Oddzielmy najpierw ziarno od plew
W mediach co jakiś czas pojawiają się sensacyjne informacje na temat tego, jakie negatywne zmiany zioło powoduje w organizmie po zapaleniu. Zazwyczaj są one podpierane autorytetem różnych naukowców, ośrodków badawczych, czy klinik. Wystarczy przejrzeć parę tego typu tekstów by być poważnie zaniepokojonym odnośnie tego, czy ulubiona używka nie szkodzi naszemu zdrowiu. Sprawdźcie sami: wklepcie sobie w wyszukiwarce Google frazę negatywne skutki długotrwałego palenia marihuany lub coś podobnego i od razu zrozumiecie dokładnie o co chodzi.
A teraz wyobraźcie sobie, że tego typu informacje oczerniające konopie przeczytają wasi bliscy, znajomi, czy rodzice (vide: najmłodsi czytelnicy). Jeżeli na podstawie naukowych badań, przytaczanych na znanych i wiarygodnych dla nich portalach dowiedzą się, że marihuana uzależnia tak jak heroina i alkohol, albo, że prowadzi do schizofrenii, czy też poważnie zmniejsza iloraz inteligencji – czy po przeczytaniu czegoś takiego naprawdę można dziwić się, że ktoś jest negatywnie nastawiony do Mary Jane?
Aby móc opisać prawdziwe negatywne skutki długotrwałego palenia marihuany (a raczej to co naprawdę wiemy o tym na dzień dzisiejszy) rozprawmy się najpierw z bullshitem, z którym można się spotkać na „rzetelnych” portalach. Posłużmy się przykładem konkretnego tekstu – to wam się przyda, gdy ktoś w waszej obecności będzie twierdził coś w stylu „Marihuana szkodzi. Powoduje to i to. Zostało to dowiedzione naukowo!” – będzie wam łatwiej zbić tego typu argumenty.
Oprzyjmy się na mocnym tekście z Newsweeka „Marihuana uzależnia tak samo jak heroina”. Oprócz szokującego twierdzenia z tytułu można się dowiedzieć z niego m.in. że: „Wnioski są jednoznaczne. Zażywanie marihuany powoduje szereg poważnych skutków ubocznych – od gorszych osiągnięć naukowych, przez obniżoną zdolność do prowadzenia pojazdów mechanicznych, na chorobach psychicznych skończywszy. Palenie marihuany podczas ciąży powoduje niedowagę noworodków, natomiast długotrwałe zażywanie tego narkotyku sprzyja zapaleniu oskrzeli, atakom serca, a nawet występowaniu nowotworów” – twierdzi autor. Tekst nie jest oryginalny, tylko jest oparty na artykule brytyjskiego The Telegraph (link tutaj), dla którego powyższe powiedział podobno: „prof. Wayne Hall, doradca Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), który przez 20 lat prowadził badanie dotyczące uzależnień od marihuany”.
Znam pracę w mainstreamowych redakcjach na tyle, by wiedzieć, że autor miał na napisanie tej notki jakieś 20 minut. Nie ma się wówczas czasu na gruntowne zweryfikowanie informacji – robi się krótki, sensacyjny materiał. A to, że ktoś potraktuje zawarte w tekście informacje całkiem serio – cóż efekt uboczny. Artykuł, pomimo tego, że jest krótki, aż roi się od błędów i przekłamań, począwszy od tego, że Wayne Hall nie wypowiadał się dla The Telegraph – brukowiec przytacza tylko jego studium.
Dla wzmocnienia efektu sensacji, albo z powodu kiepskiej znajomości angielskiego z twierdzenia mówiącego, że praca naukowa zauważa związek pomiędzy paleniem MJ a niedowagą noworodków „uproszczono” do: „Palenie marihuany podczas ciąży powoduje niedowagę noworodków” – co ani trochę nie jest tym samym. Podobnie przy innych twierdzeniach, co gorsza nawet tytułowe: „Marihuana uzależnia tak samo jak heroina” w ogóle nie pojawia się w pracy naukowej prof. Halla. W tym wypadku Newsweek powtórzył przekłamanie The Telegraph (szczegółowo wyjaśnia to ten artykuł Huffington Post), tak naprawdę padają jedynie pełne sarkazmu słowa: „Jeśli marihuana nie uzależnia, to nie uzależnia także heroina czy alkohol” (całą pracę prof. Halla możecie zobaczyć tutaj). Tak powstają informacje, które ludzie uważają za wiarygodne.
Części osób wydaje się, że można ufać specjalistycznym stronom zdrowotnym. Jak się dowiedziałem od zaprzyjaźnionej dziennikarki z branży medycznej: „Też nie do końca”. Jeśli chodzi o polskie portale warto w tym przypadku zwracać uwagę czy jest gdzieś pod artykułem znaczek certyfikatu HON Code (na zdjęciu poniżej) – to zwiększa prawdopodobieństwo, że informacje są rzetelne.
Negatywne skutki długotrwałego palenia marihuany
Przejdźmy teraz do tego co naprawdę pokazują badania przeprowadzone na świecie. Najkrócej rzecz ujmując o negatywnych skutkach długotrwałego palenia wiadomo tak naprawdę jeszcze bardzo niewiele. Jest wiele pojedynczych badań klinicznych (czyli takich spełniających w świecie nauki pewne standardy) na ludziach, które wykazują różnorodne negatywne efekty jarania, od zmniejszenia IQ, aż do zwiększenia ryzyka zachorowania na różne choroby umysłowe. Jednak o czym większość ludzi pewnie nie wie, w świecie nauki przyjmuje się, że dopiero większa ilość badań klinicznych wykazująca takie same wyniki powinna być brana jako stan, w którym rzeczywiście coś udowodniono. Jest to spowodowane tym, że często różni naukowcy wykonując badania przy zachowaniu wszelkich wymaganych standardów potrafią otrzymać skrajnie różne rezultaty (dobrze to widać w tej publikacji amerykańskiej rządowej agendy opisującej wpływ podawania marihuany pacjentom leczonym na raka).
Na dziś dzień na pewno wiemy jedynie, że jednym z najbardziej negatywnych skutków jarania trawy jest sam fakt palenia. Ten sposób aplikowania sobie zioła sam w sobie jest szkodliwy, gdyż dym, który w siebie wchłaniamy podobnie jak dym papierosowy jest po prostu toksyczny dla organizmu. Najbardziej obrywa się przez to naszym płucom. Poza tym paląc konopie wytracamy prawdopodobnie część z ich właściwości leczniczych. Większość naukowców obecnie utrzymuje, że aby się leczyć lepiej stosować inne metody przyjmowania zioła.
Długotrwałe palenie Mary Jane powoduje też zmiany fizyczne w naszym mózgu. W wielu badaniach wykazano to na podstawie przeprowadzonych u długoletnich palaczy rezonansów. Nie możemy mieć jednak pewności jakie ma to przełożenie na faktyczne zdolności człowieka. Pojedyncze badania straszą wspomnianym już obniżeniem IQ, obniżeniem zdolności uczenia się nowych rzeczy, zaburzeniami pamięci czy zdolności myślenia. Narażone mają być na to bardzo młode osoby, w wieku lat -naście, ci którzy zaczęli jarać w późniejszym okresie życia mogą być raczej spokojni. Należy jednak jeszcze raz podkreślić, że są to na razie jedynie pojedyncze badania, pewne jest tylko to, że jaranie powoduje fizyczne zmiany w mózgu.
Jaranie gandzi powoduje przyśpieszenie rytmu serca. Nasz puls będzie odstawał od normalnego przez ok. 3 godziny od momentu palenia. W tym sensie trawa zwiększa ryzyko zawału.
Ginekolodzy twierdzą, że od przyjmowania zioła w jakiejkolwiek postaci powinny się raczej wstrzymać kobiety w ciąży, gdyż może to zaszkodzić właściwemu ukształtowaniu się dziecka powodując u niego problemy z koordynacją ruchów, czy niewłaściwy rozwój mózgu.
U osób chorujących na schizofrenię marihuana może prowadzić do pogorszenia ich kondycji (należy podkreślić słowo może), wywołując ostrzejsze niż normalnie stany paranoi, czy halucynacji.
Na dzień dzisiejszy to właściwie wszystko czego świat nauki wydaje być się pewny, jeśli chodzi o negatywne skutki długotrwałego palenia marihuany. Aby być fair warto zwrócić uwagę, że badacze tak naprawdę dopiero zaczynają przyglądać się efektom zażywania konopi i być może rzeczywiście za jakiś czas zostanie udowodnione, że jaranie ma też jakieś poważne wady. Na chwilę obecną jednak nie ma powodów, aby panikować. I wierzyć we wszystko co mainstreamowe media napiszą powołując się na opinie naukowców.
Manuel Langer
napisz do autora: manuellanger@cannabisnews.pl
zawsze twierdzę że palenie marihuany, to marnowanie dobrego leku który ratuje życie, przyjmowany doustnie w formie oleju lub naparu
Może i tak, ale w kraju gdzie karają więzieniem za lekarstwo który ratuje życie dobre chociaż to
Cóż na to, że Marihuana cokolwiek leczy nie ma absolutnie żadnego dowodu.
ja się zastanawiam czy Pan wie co pisze? a sprawa dra Bachańskiego, czy tez Ricka Simpsona z Kanady to są Pańskim zdaniem fatamorgany? ja nie wymagam żeby wierzyć we wszystko bezkrytycznie, ale sporo lekarzy i uznanych autorytetów medycznych, wypowiada się na ten temat, a ci którzy leczą olejem z konopi mają niesamowite efekty, to jakich dowodów Pan jeszcze chce?
Absolutnie żadnego dowodu nie ma na to że marihuana jest szkodliwa 🙂
Spędziłam 4 lata z facetem, który palił od kilkunastu lat! Miał 33 lata i niczego w życiu jeszcze nie osiągnął mimo przeczytania „tony” książek i świadectw z paskiem. Zaczął palić w szkole średniej. Nie skończył trzyletnich studiów mimo wielu lat prób. Problemy psychiczne… Terapie… Zmieniło się coś kiedy przestał jarać, ale ja po wieloletniej walce z jego problemami nie miałam już siły na dalsze ratowanie go!
Poznałam innego faceta, który zarzekła się, że nie pali. Po pół roku wrócił do palenie. Zmieniło się wszystko. Zaczął przebywać w swoim świecie bo ja nie podzielałam jego pasji palenia. Jemu też w życiu nie nie wychodzi a raczej nic się nie chce! Kanapa, telewizja, komputer i LOLO.
Poznałam świetnie wyglądającego, pewnego siebie faceta, który codziennie wychodził do pracy, a teraz widzę niepewnego niczego faceta, ze stanami depresyjnymi, wychodzącego z domu głównie po to żeby ogarnąć!
Jeśli ktoś powie, że nie mam negatywnych skutków palenia marihuany i że nie uzależnia, to będzie to osoba, która nigdy nie miała do czynienia z palącym-nadużywający, albo sama pali!
P.S. Nie znam człowieka, który pali kilka razy w tygodniu i osiągnął w życiu cokolwiek!
W jakim towarzystwie się Pani obraca że każdy kolejny Pani partner to palacz”maryski”?Jakby nie mój brat nie nie znałbym nikogo kto pali to świństwo.Z Pani tekstu wynika,że spotkać kogoś kto nie pali tego to cud
A czemu nie, odpowiem, bo w sumie cóż mi szkodzi. Nie paliłem do osiągnięcia matury, po niej pozwoliłem sobie spróbować, potem akademik gdzie trafiłem na starego „jarusa” który nieźle dawał sobie radę, praca na stanowisku kierowniczym, samochód, ułożone życie i studia dzienne robione z pasji, wciągnął mnie w palenie i tak sobie palimy 2gi rok, czasem codziennie, czasem co tydzień, ale nie włączamy telewizora, komputera, tylko… GRAMY W SZACHY! serio, każdemu polecam, niesamowite uczucie. Nie problem jest z paleniem, problem jest z człowiekiem, jeżeli ktoś był naturalnie leniwy i zaczął palić będzie jeszcze bardziej leniwy, jeżeli ktoś pali, ale żyje mając pasję, to pasja ta dotknie każdego aspektu życia, również „na fazie” (nie mogłem się inaczej nauczyć gatunków desek).Jest to miejsce, w którym wiele osób powie, że MJ to magiczna używka nie posiadająca wad, to błąd, bo uzewnętrznia wady człowieka, jednostki, która ją zażywa. Ale czy każdy po THC staje się depresyjnym, niepewnym człowiekiem? wątpię.
Tekst starego wyjadacza marychy, który chce zwalić z siebie poczucie winy za swoje palenie i przekonać otoczenie (w artykule „bliscy, znajomi i rodzice”) do swoich racji. Artykuł „krzyczy” o jego mechanizmach obronnych i systemie iluzji i zaprzeczeń. Facet nie rozróżnia marihuany medycznej, z nikłą zawartością THC, podawanej pod ścisłym nadzorem od marihuany hodowanej z myślą o uzyskaniu jak największego stężenia THC i jak największego odlotu. Nie wspomina o tym jak codzienne palenie może wpłynąć na stan finansowy, długi uzależnionego. Marycha UZALEŻNIA psychicznie „nie dam rady jak się nie wychilloutuje” i staje się centrum życia uzależnionego, taka prawda i zaprzeczenia jej nie zmienią. Autor nie wskazuje, że skutki uboczne palenia są różne, w zależności od organizmu jednostki tak jak np. skutki uboczne zażywania silnych leków (raz takie innym razem takie i nie wiadomo na co się natkniesz). U niektórych ludzi nie będzie prawie żadnych a u innych będą znacząco upośledzać funkcjonowanie w społeczeństwie. Wymieniane konsekwencje jarania w artykułach medycznych są zawsze MOŻLIWOŚCĄ a nie KONIECZNOŚCIĄ, są przestrzeganiem przed tym gównem, które autor personifikuje („Mary Jane”, brakuje tylko żeby się oświadczył). Gość czepia się słówek w artykułach i umniejsza problem a nawet nie pofatyguje się o schemat mózgu z prawdziwego zdarzenia (a nie jakiegoś painta) i o porządny opis na jakie partie mózgu wpływa THC i w jaki sposób. Ogólnie tekst, który tylko zaprzecza a nic nowego nie wnosi. Życzę dalszego zatruwania swojego życia, byleby nie innych swoją „ulubioną używką”.
jak przeczytalem o zawale serca to przestalem czytac te glupoty
Ale wy pierdolicie xd jakieś syntetyki chyba jaracie
Comments are closed.