Żele antybakteryjne, spirytus, papier toaletowy i… marihuana. Na tę ostatnią jest równie duży popyt w obliczu zagrożenia koronawirusem, jak na produkty dezynfekujące i higieniczne. Może dlatego, że w czasach kryzysu konsumenci chętnie sięgają po używki takie jak na przykład konopie.
Tam gdzie konopie indyjskie są legalne ludzie je po prostu wykupują. Epidemia sprawia, że nie wychodzi się z domów, ale jak długo można tak wytrzymać? Marihuana okazuje się być odpowiedzią dla wielu, którzy muszą się zmierzyć z zagrożeniem epidemicznym i siedzeniem w czterech ścianach.
To, że popyt na konopie jest rekordowy potwierdza na łamach amerykańskiego Bussines Insider właściciel serwisu Dutchie: „Sprzedaż poszybowała w kosmos” – kwituje krótko i wymownie.
Serwis Dutchie umożliwia znalezienie na terenie USA najbliższy punkt z legalną marihuaną, oczywiście z obsługą kuriera, który konopie dowiezie pod wskazany adres.
Milionowe zyski po ogłoszeniu „kryzysu”
W momencie ogłoszenia przez prezydenta Donalda Trumpa, że epidemia koronawirusa jest „kryzysem narodowym” Dutchie zanotował 50 tys. transakcji na kwotę 5 mln dolarów! W kolejnych dniach na platformie pobijane były kolejne rekordy. Codziennie Dutchie notował 20 proc. wzrost w kolejnych zamówieniach.
Wszystko wskazuje na to, że marihuana już w najbliższym czasie może być towarem deficytowym, tak jak płyn dezynfekujący czy papier toaletowy. Wynika to najprawdopodobniej z tego, że ludzie w obliczu zagrożenia koronawirusem wykupują zapasy na tak zwaną „czarną godzinę”.
Popyt na konopie nie tylko w USA
Oblężenie przeżywają w tej chwili również stacjonarne sklepy oferujące marihuanę. Jak się okazuje nie tylko w USA. Kilka dni temu pisaliśmy o tym, że pod coffe shopami w Amsterdamie tworzyły się kilkudziesięciometrowe kolejki. Możecie o tym przeczytać tu:
Ograniczenia w holenderskich coffe shopach z powodu koronawirusa
A jak wygląda sytuacja nad Wisłą? Trudno oczywiście oceniać, bo w Polsce marihuana do celów rekreacyjnych to wciąż nielegalny i zakazany owoc.