Zauważyliście, że popularne słowo „marihuana” wzbudza kontrowersje nawet w środowiskach blisko z nią związanych? Wiele znanych organizacji walczących o legalizację otwarcie potępiło użycie słowa, stawiając na użycie łacińskiego cannabis – konopie. Pojawiły się nawet głosy, że słowo marihuana ma zabarwienie rasistowskie. O co w tym chodzi?
Zaoszczędzimy wam szukania w encyklopediach. Oto krótki, chronologiczny rys historyczny marihuany w Stanach Zjednoczonych Ameryki.
1840-1900:
Słowo marihuana w kulturze amerykańskiej praktycznie nie istnieje. Używa się słowa konopie w odniesieniu do lekarstw na popularne dolegliwości zdrowotne.
Elity amerykańskie często sięgają po rozpropagowany przez Alexandra Dumas haszysz. Bogaci, którzy mogą pozwolić sobie na kupno importowanych towarów, idą za modą i eksperymentują z różnymi produktami konopnymi.
1910:
W latach 1910-1920 ponad 890 tyś Meksykanów emigruje nielegalnie do USA w poszukiwaniu schronienia przed wojną domową. Przynoszą z sobą nietypowy zwyczaj palenia konopi – do tej pory społeczeństwo amerykańskie przyjmowało je w innych formach.
1913:
Stan Kalifornia, chcąc uregulować prawnie dostępność opiatów i środków psychoaktywnych, uznaje uprawę „hemp” i „locoweed” za działalność niezgodną z prawem. Ustawa nie precyzuje, że chodzi o marihuanę, więc jest szeroko ignorowana. Toruje jednak drogę do późniejszej prohibicji.
Lata 30-ste:
Amerykę uderza Wielki Kryzys i amerykanie panicznie szukają kogoś, na kogo mogą zrzucić winę za ciężkie czasy. Napływ czarnych i latynoskich imigrantów wraz z ich kulturą jazzu i palenia trawki sprawia, że amerykanie zaczynają postrzegać konopie jako nową, obcą substancję, która sieje zepsucie wśród obywateli klasy niższej.
Na chwilę przed kryminalizacją konopi, 29 stanów niezależnie zakazuje uprawy i spożywania rośliny, o której zaczyna mówić się „marihuana”.
Harry Anslinger: Jedna z pierwszych osób odpowiedzialnych za narastanie piętna wokół konopi. Jako pierwszy dyrektor powołanego w 1930 r. Federalnego Biura ds. Narkotyków (FBN) rozpoczyna przemyślaną kampanię przeciwko konopiom, która ciągnie się przez ponad 30 lat.
Anslinger korzysta z wynalazku kina by szerzyć wśród społeczeństwa amerykańskiego niemal rasistowskie poglądy, w którym na pierwszym planie jest trawka. Przekonuje, że marihuana jest najbardziej szkodliwym narkotykiem powodującym przemoc. Podkreśla, że większość palaczy to Nigeryjczycy, Latynosi i Filipińczycy, których szatańska muzyka (jazz i swing) jest rezultatem haju marihuanowego. Twierdzi, że to przez skręty „kolorowym” wydaje się, że są równi białym, więc marihuana powinna być zakazana by nie powodować odchyleń rasowych.
W efekcie działań FBN nie ma w Ameryce osoby, która nie znałaby terminu „marihuana”. To właśnie tego słowa, które sugeruje, że konopie są obce i pochodzą „z zewnątrz”, używa Anslinger walcząc z cannabis. Konopie przestają być produktem od lat używanym w każdym gospodarstwie – stają się „marihuaną”, przyniesioną przez obcych.
1937:
Kulminacją działań Anslingera jest ustawa o opodatkowaniu marihuany (Marihuana Tax Act) – akt zabraniający posiadania konopi bez specjalnego pozwolenia na terenie całego kraju. Obrót marihuaną jest teoretycznie możliwy, ale zniechęca się ludzi nałożeniem podatku na uprawę i sprzedaż konopi oraz wysokimi karami za nieprzestrzeganie surowych przepisów.
Marihuana – słowo dobrze nam znane, najpopularniejszy termin używany w rozmowie o konopiach, to słowo zabarwione wielką polityką, konfliktami na tle rasowym i skomplikowaną rewolucją kulturową. Z drugiej strony, to słowo-symbol opresji wobec afro amerykańskich i meksykańskich imigrantów – przestać je używać oznaczałoby przymknąć oczy na problemy rasowe w USA. A jakiego słowa wy używacie, mówiąc o cannabis?
Sprawdźcie też film który przedstawia historię marihuany od zarania dziejów.
Źródło: Anna Wilcox, Leafly