W Europie marihuana z Albanii jest coraz popularniejsza. Powodem jest ogromna produkcja konopi w tym kraju. Choć nielegalna, opłaca się zarówno narkotykowym bossom, jak i zwykłym mieszkańcom, którzy nie są w stanie przeżyć z niskich zapomóg socjalnych.
Walka z uprawianiem konopi indyjskich w Albanii jest trudna co najmniej z trzech powodów. Po pierwsze, uprawa jest w interesie bossów narkotykowych. Po drugie, policja jest bezradna wobec ogromu problemu lub zwyczajnie zamieszana w produkcję. Po trzecie panuje tu bieda.
Bieda, która powoduje, że ludzie zatrudniają się w wytwórniach, bo innej pracy nie ma, a zapomogi socjalne wynoszą 75 euro miesięcznie na rodzinę. – Czy Pani da wiarę, czy nie, ale zarabiałyśmy tam na chleb dla naszych dzieci – opowiada reporterce Deutsche Welle 50-letnia Mira. – Powiedziano nam, że to jest szałwia – wyjaśnia kobieta, która razem z siostrą pracowała w jednej z takich wytwórni w pobliżu północnoalbańskiego miasta Rrëshen. W budynkach po fermie drobiu oczyszczano, osuszono i pakowano 4,2 tony konopi.
Praca skończyła się, gdy policja zrobiła nalot na wytwórnię. Kobiety puszczono wolno, bo dano wiarę ich zapewnieniom, że nie zdawały sobie sprawy z tego, jakimi roślinami się zajmują. Dziennie zarabiały 10 euro.
200 euro za 1 kg dla rolnika
W podobnej sytuacji jest wielu Albańczyków. Pomimo obietnic, rząd nie zrobił nic, by poprawić sytuacje mieszkańców rolniczych terenów. Ludzie mieszkają w rozsypujących się barakach z dziurawymi dachami, bez ogrzewania, wszędzie walają się śmieci. Bieda aż piszczy.
Nic dziwnego, że ludzie wybierają pracę przy uprawie konopi. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, rolnik może zarobić ok. 200 euro za 1 kg marihuany. Niektórzy dostosowali nawet trudno dostępne pola do uprawy konopi indyjskich, tworząc systemy nawadniające.
Pod względem liczby nielegalnych upraw, 2016 rok był rekordowy. Według danych policji, w zeszłym roku zniszczono ponad 2,5 mln roślin i odkryto 5204 pola uprawne. – Bossowie narkotykowi zmienili swoją strategię – zaznacza albański politolog, Alexander Çipa. – Im więcej plantacji niszczy policja, tym więcej zakłada się poletek uprawnych. Dzięki takiemu radykalnemu poszerzaniu obszarów wykorzystywanych do produkcji konopi, wiele upraw pozostaje nieodkrytych – dodaje.
Wszystko jeden układ?
Zdaniem opozycji i niektórych dziennikarzy, marihuana w Albanii nadal rośnie, a cały biznes ma się świetnie, ponieważ w jej produkcje zamieszane są władze. – Biznes narkotykowy jest niebezpieczny dla zwykłych rolników, ale nie dla bossów – twierdzi Elvis Nabolli, redaktor naczelny telewizji Rozafa w Szkodrze. – Ten przemysł jest kontrolowany przez osoby mające dobre relacje z władzami, począwszy od zwykłego policjanta aż do wyższych ogniw tego łańcucha – przekonuje. Dziennikarz twierdzi, że nie wszystkie pola są niszczone.
Policja odpiera zarzuty o współpracę z narkotykowymi bossami. – Policja działa w bardzo trudnych warunkach. Owszem, są sporadyczne przypadki uwikłania policjantów w przestępstwa, ale nie jest to zjawisko powszechne – zastrzega Altin Qato, szef departamentu bezpieczeństwa w albańskiej policji. Na 9000 funkcjonariuszy w roku 2016 odnotowano tylko 40 przypadków współsprawstwa. Ośmiu policjantów aresztowano – wyjaśniał w rozmowie z Deutsche Welle.
Kolumbia Europy
Albańska opozycja bije na alarm. Nazywają swój kraj Kolumbią Europy. Ze zmianą pory roku zmniejsza się liczba informacji o zniszczonych plantacjach, za to coraz częściej pojawiają się doniesienia o rekwirowaniu narkotyków. Mimo to marihuana z Albanii sprzedawana jest prawdopodobnie we Włoszech, Serbii i Czarnogórze.
Źródło: Deutsche Welle, dw.com