Legalizacja marihuany w Urugwaju jest już faktem. Od lipca każdy obywatel może posiadać do 6 krzaków konopi indyjskich na własny użytek. W aptekach bez problemu można kupić nasiona lub gotowe do spożycia porcje.
W Urugwaju legalne jest wszystko – produkcja, handel oraz zażywanie marihuany. Aby legalnie hodować konopie, wystarczy być pełnoletnim i zarejestrować się na poczcie. Tam podaje się dane osobowe oraz zostawia odciski palców.
Dzięki rejestracji Urugwajczyk otrzymuje specjalną plakietkę, dzięki której może kupować towar w aptece. Dopiero tutaj pojawia się pierwsze ograniczenie. Plakietki pozwalają kontrolować ilość kupionego suszu. Miesięcznie jedna osoba może kupić maksymalnie 40 gram.
6 krzaków w domu, 99 krzaków w klubie
Ustawa weszła w życie w lipcu, trzy lata po jej uchwaleniu. Zgodnie z nią na własny, rekreacyjny użytek, można posiadać 6 krzaków konopi indyjskich, przy czym roczny plon nie powinien być większy niż 2880 gram.
Więcej hodować mogą kluby. Każda zarejestrowana grupa, licząca maksymalnie 50 członków, może jednocześnie hodować do 99 krzaków. Tu kolejne obostrzenie – wyhodowaną w klubie marihuanę palić można tylko na jego terenie.
Legalizacja to prawdziwa walka
System stosowany przez Urugwaj – …pokaże światu, że system oparty na powszechnym dostępie będzie działać lepiej w zakresie walki z narkotykami niż całkowity zakaz stosowania konopi – powiedział w „The New York Times” Eduardo Blasina, założyciel Muzeum Marihuany w Montevideo. W Urugwaju nie chodzi bowiem o propagowanie palenia, ale o zwiększenie świadomości mieszkańców kraju i likwidację czarnego rynku.
Rząd reguluje nie tylko dostępną ilość marihuany na mieszkańca i warunki, w jakich może być hodowana. Ustawa jednocześnie przeciwdziała turystyce narkotykowej – możliwość posiadania i sprzedaży przysługuje wyłącznie obywatelom.
Ponadto, rząd prowadzi kampanię uświadamiającą ryzyko zażywania konopi indyjskich. Obowiązuje również zakaz reklamowania produktów z konopi, a część dochodu z komercyjnej sprzedaży ma zasilić fundusz przeznaczony na leczenie uzależnień. – Są to środki zaradcze, mające na celu pomóc ludziom, którzy są już użytkownikami marihuany lub wykorzystują ją w medycynie. Ustawa w żaden sposób nie działa zachęcająco – tłumaczy Alejandro Antalich, wiceprezes Centrum Farmacji w Urugwaju.
Deputowany lubi popalać
Wprowadzenie nowej ustawy miało wysoko postawionych zwolenników. Wśród nich byli m.in. były prezydent Urugwaju, José Mujikę oraz deputowany Sebastián Sabini.
Ten drugi przyznał, że sam lubi czasem zapalić, dlatego rozumie, że zakaz najbardziej uderza w niewinnych obywateli – więzienia, zamiast groźnych przestępców, pełne są normalnych obywateli, którzy mieli ochotę na skręta.
Komu przeszkadza legalizacja marihuany w Urugwaju?
Co ciekawe, nie wszyscy mieszkańcy Urugwaju przyklasnęli zmianom w prawie. – Jeśli zalegalizujemy marihuanę, wkrótce powszechna będzie też kokaina czy tabletki ekstazy – powiedział w rozmowie z „The New York Times” Juan José Rodríguez, właściciel apteki w Montevideo. Podobno aptekarze obawiają się, że wprowadzenie do sprzedaży marihuany narazi ich na represje ze strony lokalnych dealerów i mafii.
Kontrowersje budzi również kontrolowanie ilości kupowanej marihuany. – Dlaczego prowadzi się rejestr konsumentów marihuany, a nie alkoholu? Przecież alkohol jest znacznie bardziej szkodliwy i niebezpieczny – zastanawia się na łamach „The Guardian” Daniel Vidart, wieloletni działacz na rzecz legalizacji konopi.
Źródło: newsweek.pl