To był twój najgorszy pobyt w więzieniu?
Najdłuższy, ale nie najgorszy. Missisipi nie jest złym miejscem, cieszyłem się, że tam się znalazłem, bo byłem w dużo gorszych miejscach. Skarżyłem się wtedy odpowiednim władzom i nawet udało mi się parę osób zwolnić ze względu na to jak wykonywały swoje zadania. W USA jako Kanadyjczyk wpierw trafiłem do specjalnego więzienia dla imigrantów, ale tam postanowili mnie się pozbyć, bo wiedzieli, że jestem problematycznym więźniem. I tak trafiłem do Missisipi. To było dobre więzienie. Nie mówię, że nie było ciężko, ale pogoda przez cały rok była wspaniała, a moi współwięźniowie nie lubili być zamykani w izolatce, więc unikali „głupich zachowań”.
Jak są aktywiści traktowani w więzieniach przez innych skazanych?
Traktowani są odmiennie, lepiej. Tak się złożyło, że kiedy siedziałem w więzieniu można mnie było zobaczyć na ekranach telewizorów, bo często występuję w mediach. Pewnego dnia podszedł do mnie jeden z więźniów i powiedział: „Wiemy, że nie jesteś taki jak my. Nie jesteś nastawiony na dokonywanie przestępstw. Uważasz, że nikt nie powinien siedzieć w więzieniu za narkotyki i jest miłą rzeczą z twojej strony, że to głosisz. Większość ludzi tutaj chce zyskać coś nieuczciwie, mają umysł przestępcy. Ale każdy tutaj wie, że ty jesteś inny, że jesteś tutaj, ze szlachetnego powodu, więc ludzie będą traktować cię inaczej”.
Więc więźniowie odczuwali w stosunku do ciebie coś w rodzaju szacunku?
Tak, wszędzie gdzie przebywałem. Przez 5 lat prawie nie słyszałem niemiłego słowa pod moim adresem.
Dlaczego w ogóle zdecydowałeś się zostać aktywistą na rzecz marihuany?
Na początku nie chodziło o marihuanę, tylko o książki. Byłem księgarzem parającym się rzadkimi pozycjami antykwarycznymi. Pewnego dnia, gdy próbowałem kupić pewną książkę o marihuanie sprzedawca powiedział mi, że rzecz o którą pytam jest nielegalna w Kanadzie. Zapytałem się go „To są u nas książki, które są nielegalne?”. Odpowiedział mi, że tak i że nikt nie odważy się rozpowszechniać tej książki. Pomyślałem, że nie mogę na to pozwolić i skontaktowałem się z wydawcą tej publikacji w USA. Sprowadziłem jej egzemplarze do Kanady. Następnie wykupiłem reklamie w gazecie ogłaszając, że posiadam w sprzedaży tę nielegalną książkę i że można ją u mnie kupić i wzywam policję by przyszłą mnie aresztować.
Robiłem takie rzeczy już w przeszłości. Zrobiłem już „dużą karierę” w obywatelskim nieposłuszeństwie. Przez ostatnie 26 lat było to związane z marihuaną, ale przedtem stawałem przed sądem z innych powodów. Między innymi zdecydowałem się otworzyć sklep w niedzielę – co było niezgodne z prawem latach 80. ponieważ wtedy panowały u nas chrześcijańskie prawa, a niedziela była Dniem Pana. Oznajmiłem, że nie jest to w porządku, bo płacę czynsz także za niedzielę i otworzę mój sklep także w ten dzień. Złamałem więc prawo, by stanąć przed sądem i tam przedstawić swoje racje – że to religijne prawo i jest to nieakceptowalne w demokratycznym społeczeństwie. W tamtym przypadku tak jak chciałem postawiono mnie przed sądem, ale uznano mnie za winnego i wsadzono mnie do więzienia. Tyle, że sąd wyższej instancji zmienił wyrok i później prawo zostało zmienione na skutek tego co zrobiłem.
Rozmawiał Manuel Langer
Napisz do autora: manuellanger@cannabisnews.pl