Jadwiga pierwsze objawy choroby miała kilkanaście lat temu. O tym, że marihuana leczy alzheimera, a przynajmniej pomaga funkcjonować w miarę normalnie, przekonała się trzy miesiące temu jej córka, gdy po raz pierwszy podała jej ciastka z marihuaną.
Honorata, córka Jadwigi wspomina, że symptomy choroby zauważył jej umierający na raka ojciec. Wtedy nie rozumiała, o co chodzi. – Po śmierci ojca wszyscy byliśmy w szoku. Nie dziwiło mnie, że w sklepach są coraz gorsze obroty, że mama jest nerwowa i rozkojarzona. Obie byłyśmy w złym stanie. Zaczęłyśmy się kłócić. Mama skarżyła się dalszej rodzinie, że czyham na jej majątek – wspomina Honorata.
Krok po kroku, zaczęła również dostrzegać symptomy choroby. – Wtedy o alzheimerze wiedziałam tylko, że to choroba starych ludzi. A moja mama miała przecież 53 lata! – mówi. Początkowo lekarze leczyli kobietę z depresji. Dopiero po jakimś czasie postawili właściwą diagnozę. Honorata przeprowadziła się do matki, która nie mogła już zostawać sama w domu.
Marihuana leczy alzheimera. Jadzi pomaga
Trzy miesiące temu Jadwiga nie umiała podnieść się z łóżka. Wtedy jej córka podjęła decyzję. W internecie znalazła informację, że marihuana pomaga również na alzheimera i jest bezpieczna. – Chciałam legalnie. Ale od lekarzy usłyszałam, że proces uzyskania pozwolenia na zakup marihuany medycznej jest długi i skomplikowany, a mnie się nie uda, bo mama nie jest chora na nowotwór, tylko na chorobę degradacyjną mózgu, więc żaden lekarz jej narkotyku nie zaleci – przyznaje kobieta.
– Nigdy nie eksperymentowałam z narkotykami. Nawet papierosów nie umiem palić. Taka dziewczynka z dobrego domu. A musiałam znaleźć dilera narkotyków – mówi. Zwróciła się do jednego ze swoich pracowników, który w przeszłości był karany za posiadanie narkotyków. Skontaktował ją z dilerem.
Kuracja medyczną marihuaną nie dość, że wymaga wielu formalności, jest również droga, w tym przypadku kosztowałaby ok. 2,5 tys. zł. – Za naturalną płacę dziesięć razy mniej – przekonuje Honorata. Za pierwszym razem diler przywiózł jej susz do domu, teraz jeździ do niego sama. Nie może używać firmowego samochodu, bo jest obrandowany, czai się więc, jeżdżąc taksówką.
Przepis na ciastka z marihuaną znalazła w internecie
Ciastka piecze teraz regularnie, przepis znalazła w internecie. – Biorę szklankę mąki, pół szklanki cukru, jedno jajko, pół paczki masła i proszek do pieczenia. Wszystko mieszam, wykładam w foremki. Piekę przez kwadrans w temperaturze 180 stopni – tłumaczy. Na każdą szklankę mąki dodaje jeden gram marihuany. W odmierzeniu proporcji pomaga jej diler. – Nieraz go proszę, żeby dzielił susz na jednogramowe porcje, bo nie mam w domu takiej precyzyjnej wagi, a przy pieczeniu ciastek chcę dodać tyle, ile potrzeba.
Różnicę po zjedzeniu ciasteczek widać u Jadzi od razu. – Po pierwszym ciasteczku nagrałam film. Mama wstaje z łóżka. Sama. Wtedy nawet zareagowała na swoje imię. Kiedy podaję jej pieluchomajtki, sama wciąga je przez biodra – przekonuje jej córka. Ostatnio jedna z opiekunek w ośrodku, gdzie 65-letnia Jadzia spędza dni zauważyła, że kobieta stała się smutna i często płacze. To wtedy córka nie miała czasu upiec jej ciastek. Był nawet okres, że ciastka dawała opiekunkom prosząc, by dopilnowały, by mama wszystkie zjadła. – Nie musiałam dodawać: „bo są z marihuaną”. One doskonale wiedziały – twierdzi Honorata. Zapewnia, że o wszystkim wie lekarz Jadwigi i wspiera jej córkę.
Leczenie marihuaną nielegalne, ale skuteczne
Kobieta zdaje sobie sprawę, że to, co robi jest nielegalne. – Wiem, że za to, co robię, mogę zostać ukarana. Wiem, że jestem przestępczynią – przyznaje, jednocześnie dodając, że dla matki zrobi wszystko. Niedawno kupiła papierosy. Chce nauczyć się palić, by podawać mamie dym zamiast ciastek. Czytała, że tak marihuana jest bardziej skuteczna.
Źródło: wyborcza.pl