Przez ostatnie kilkaset lat mainstream próbował wymazać marihuanę z kultury i historii ludzkości. I szło mu to naprawdę dobrze. Dopóki nie pojawił się młody niepokorny etnobotanik – Robert Clarke. To dzięki jego pracom na powrót zaczęto mówić o tym, że nasi przodkowie konopie bardzo dobrze znali i ich używali. Nasz bohater dokonał czegoś jeszcze: uporządkował i sklasyfikował odmiany marihuany. Bez niego dzisiaj być może nie rozróżnialibyśmy indici od sativy.
Młody chłopak stawia podwaliny naukowej wiedzy o konopiach
W 1977 r. nikomu nie znany student jednego z amerykańskich uniwersytetów napisał pracę dyplomową, która oburzyła wielu ludzi swoją tematyką, a zarazem była krokiem milowym w rozumieniu konopi – „The Botany and Ecology of Cannabis” („Botanika i ekologia konopi”).
Co ciekawe Clarke niewiele wcześniej się z samą marihuaną zapoznał. Pierwszego jointa zapalił dopiero w 1971 r., na jednej z imprez w akademikach urządzonych dla zintegrowania świeżo upieczonych nowicjuszy z bracią studencką. Jak sam wspomina różnych z wywiadach do jednej ręki dano mu skręta, do drugiej butelkę wódki – i tak się zaczęło jego studenckie życie.
Miał jakkolwiek żal do ludzi z czasów szkoły średniej za to, że to nie oni zapoznali go z trawką, opóźniając to ważne „spotkanie” o kilka lat. Jak się dowiedział potem koledzy ze szkolnej ławki nie zrobili tego, bo uważali go za zbyt porządnego i nieimprezowego.
Clarke jak sam mówi, poszedł na uniwersytet w Santa Cruz żeby zostać naukowcem lecz pozostał tam głównie przez marihuanę. Ostatecznie udało mu się połączyć obydwie pasje i w efekcie został jednym z najbardziej zasłużonych badaczy tej rośliny.
W podróży do marihuanowych źródeł
Na rzecz pogłębienia wiedzy o ukochanej używce przemierzył kawał świata, badając wiele tradycyjnych społeczności, na wpół zapomnianych przez cywilizację osad, a także pół-dzikie tereny. Przemierzył sporą część Ameryki Południowej i Środkowej, północną Afrykę i sporą część Azji (skupiając się zwłaszcza na Chinach i Afganistanie). Wszystko po to, by z jednej strony poznać stare ludowe obyczaje związane z paleniem zioła lub wykorzystywaniem konopi w inny sposób. Z drugiej strony – po to by poznać i opisać jak najwięcej niepowtarzalnych odmian rośliny, którą tak uwielbia.
Wiedzę należy uzupełniać praktyką
Po jego pierwszej książce ukazały się w pewnych odstępach czasu 3 następne: “Marijuana Botany”, “HASHISH!” i “Cannabis: Evolution and Ethnobotany”. Razem ustanowiły one podwaliny pod współczesną klasyfikację poszczególnych odmian konopi. Ale jego książki były czymś zdecydowanie więcej niż tylko swoistymi „encyklopediami”. Clarke jako miłośnik zioła nie tylko opisywał poszczególne szczepy (czasem bardzo rzadkie), ale udzielał również praktycznych wskazówek jak zapewnić ich przetrwanie – jak je uprawiać, jak krzyżować nasiona, jak je przeszczepiać na inny grunt, omawiane są konkretne techniki klonowania, etc.
Jego książki czyta się nieco trudniej, niż publikacje niektórych legendarnych growerów, jeśli człowiek chce na nich nauczyć się uprawy zioła. Za to zawierają jedną unikalną rzecz – nie tylko pokazują krok po kroku co należy zrobić, ale wyjaśniają również dlaczego, tłumacząc szczegółowo sens całego procesu.
Inną zaletą książek Clarke’a jest to, że można się także zapoznać ze starodawnymi metodami uprawy i przetwarzania konopi, zakorzenionymi w wielowiekowych kulturach. Dzięki niemu wiemy, że konopie towarzyszyły prawie przez cały czas ewolucji człowieka przez ostatnie 10 000 lat. Naszego bohatera najbardziej przy tym fascynuje to, że – jak wynika z jego badań – w całej starożytnej Euroazji były stosowane rytuały oparte na użyciu przetworzonych w jakiś sposób konopi. I dotyczyło to zarówno ceremonii narodzin , obrzędów pogrzebowych, jak i innych rytuałów związanych z cyklem życia człowieka: „Te ceremonie są tak naprawdę wszędzie bardzo do siebie podobne i to na ogromnym obszarze – od terenów dzisiejszej Anglii, aż po Japonię” – stwierdza w jednym z wywiadów.
Kolekcjoner konopnych wyrobów
W 2014 r. Clarke zapowiedział o czym będzie jego następna książka: będzie dotyczyła ubrań. Konopnych oczywiście. Nasz bohater przez lata swoich podróży zgromadził całą masę tego typu rzeczy. Jak sam stwierdził, pochodzą one z co najmniej 15-stu różnych światowych kultur. Jeśli kiedykolwiek rzeczywiście wyda tą książkę będzie to świetne przypomnienie jak powszechnie kiedyś stosowano materiały konopne we włókiennictwie. Być może będzie to ciekawą inspiracją dla współczesnych producentów…