Dr Ewa Woydyłło-Osiatyńska to bardzo wysoko ceniona w fachowym środowisku terapeutka uzależnień. Zapytaliśmy ją o to jak Polacy radzą sobie z paleniem marihuany. A przy okazji opowiedziała nam o tym w jaki sposób CBD pozwala walczyć z alkoholizmem i innymi uzależnieniami.
Czy Polacy mają problem z marihuaną, czy też raczej radzą sobie z jej paleniem?
Polacy, którzy palą nie mają problemu z paleniem, tylko mają problem z prawem, które tego zakazuje. I tu można powiedzieć, że jest problem, ale on nie jest związany z paleniem.
Poza tym, gdy coś jest zakazane – zwłaszcza dla osób młodych, jeszcze niewyrobionych, dzieciaków, uczniów, studentów – to działa to trochę na zasadzie, że jak już się dorywam, no i mam okazję, to nie kontroluję się. To nie jest taka normalna rzecz, jak jakieś potrawy, czy napoje, które człowiek sobie smakuje. No i dlatego dochodzi obciążenie trawy kategorią przestępstwa: prawdopodobnie dla młodych ludzi to jest jakiś taki dosyć silny stres i to często powoduje, że nie pali się dla przyjemności, tylko raczej pali się dlatego, że czegoś nie wolno. Albo, że jak już biorę się za to, to staram się „napalić” jak najwięcej w danym momencie, który jakoś towarzysko lub pod względem bezpieczeństwa wydaje się najatrakcyjniejszy. To po prostu nie jest wtedy normalna rzecz.
Czy słuszne jest przypuszczenie, że marihuana gdyby była legalna, to rodziłaby mniej społecznych problemów niż alkohol?
Alkohol rodzi wiele problemów, myślę, że gdyby marihuana była legalna to by też rodziła trochę problemów. Chociaż nie wiem czy tak masowo zaczęliby wszyscy ludzie chodzić i kupować sobie skręty. Zupełnie sobie tego nie wyobrażam. Tak jak np. kodeina jest legalna i można sobie kupić syrop, tabletki z kodeiną, a kupują to tylko głuptasy, które robią sobie przed, czy po klasówce haj. Czy np. jest syrop „Closterfrau” robiony na spirytusie. Miałam pacjentki, które piły już tylko „Closterfrau”. Przychodziły do apteki, były to panie adwokatowe, czy doktorowe, miały dużo kasy. I kupowały sobie codziennie 3/4 l. butle i sobie od rana popijały. Jeszcze mówiły sobie, że to jest lecznicze. Skończyło się to tak, że się uzależniły i musiały szukać ratunku, same już nie potrafiły przestać, więc znalazły się na odwyku.
Więc wie pan, uzależnienie zależy od człowieka, a nie od substancji. Jak człowiek jest nieuświadomiony, prymitywny, głuptasem jest… ludzie przecież palą papierosy: teraz często bywam w instytucie onkologii, w Centrum Onkologii i widzę ludzi z łysymi głowami, poniszczonych, po operacjach krtani, twarzy (co widać) i oni stoją i jarają te papierochy na ganku. I lekarze mówią: „A tam wszędzie wiszą ogłoszenia: jeżeli chcesz przestać palić, zgłoś się. Pomożemy ci. Nic to nie kosztuje. Jest to usługa oferowana przez specjalistów…”. Więc wydawałoby się, że skoro już tyle wiemy – bo akurat o nikotynie bardzo dużo wiemy.
O marihuanie mało wiemy. Nie było ani jednego wypadku śmiertelnego. Mówi się, że to jest przepustka do innych narkotyków. Ale jeszcze większą przepustką do narkotyków są papierosy. Nie miałam pacjenta uzależnionego od alkoholu, od heroiny, czy od czegoś innego, który by nie palił. Więc zaczyna się od papierosa. A jakoś nikt nie robi wokół tego rwetesu. No bo monopol przynosi takie zyski, że państwo chyba nawet nie jest zainteresowane tym, żeby ograniczać palenie. Jacyś tam fanatycy zdrowia próbują, robią kampanię, starają się ratować ludzi. Ale akurat państwo to się w ogóle nie przejmuje zdrowiem.
W przypadku marihuany jest jeden niepokojący skutek, związany z THC, o którym warto mówić. Mianowicie gandzia uczy tego, że się nic nie chce. To jest takie zioło, które uspokaja, które wypłukuje z ambicji. Ale to nie po pierwszej trawce, tylko przypuszczalnie gdy ktoś notorycznie całymi wieczorami sobie kopci i trwa to np. wiele miesięcy. To tak, to wtedy rzeczywiście powstają komórkowe złogi tego THC, które właśnie stanowią podstawę do obaw, że aktywność produkcja endorfin – ich systemy są pozakłócane. Ale to trzeba naprawdę ostro na to popracować.
Ale czy możemy powiedzieć, że to spotyka każdego regularnego palacza? Większość nawet paląc dość regularnie chyba sobie radzi. Czy też się mylę?
Trudno coś tu powiedzieć na pewno – nie wiem czy to było gdziekolwiek dobrze zbadane. A na pewno nie u nas. U nas nikt tego nie bada, bo rzecz jest nielegalna i nikt nie zgłosiłby się do badań. Musielibyśmy tutaj mieć np. ludzi, którzy palą skręta na dobę i robią tu już np. 3-ci miesiąc, a obok grupę kontrolną, tych którzy nie. Ale ponieważ to jest karalne, to nikt takiego materiału nie przygotuje.
Natomiast z literatury wiemy, że nie ma skutków, które by zagrażały życiu, bądź zachowaniom. Jest przecież jeszcze heroina, kokaina, halucynogeny, różne inne grupy narkotyków, ale akurat marihuana, która jest takim łagodzącym uspokajaczem… ludziom się nawet seksu po tym nie chce, więc nie ma gwałtów po marihuanie. Po alkoholu jest pełno. A po marihuanie nie ma. Nie ma przecież też bójek po marihuanie. A po alkoholu? Jest pełno. Są nawet zabójstwa.
Gdy się patrzy na epidemiologię na dużą skalę, to marihuana jest ziołem, które po prostu uspokaja – i już! Jeżeli by to było do kupienia, a nie mówiąc o tym, że jeszcze akurat byłaby to cannabis sativa, czyli ta druga odmiana, siewne konopie, nie indyjskie – to one mają niesamowite właściwości lecznicze, przeciwbólowe, łagodzące wszystkie drastyczne neurologiczne zaburzenia. No ale u nas do jednego worka wrzucono wszystko.
Kiedyś słyszałam jednego z ministrów, czy wiceministrów zdrowia, jak uzasadniał dlaczego w hospicjach dla dzieci, gdzie pomaga się umierać nieuleczalnie chorym dzieciom (zwłaszcza chorym na nowotwory) – dlaczego nie podaje się morfiny.
I co powiedział?
Bo mogłyby się uzależnić…
To wszystko się bierze u nas z tego, że panuje u nas pewna moralność, a nie wiedza. Moralność ta też nie jest moralnością etyczną, tylko polega na tym, że kto ma władzę, ten ma rację. I tak się decyduje kto ma się żenić z kim, czy można mieszkać obok ludzi innej rasy… po prostu mamy taką i strasznie ciemną tą kulturę naszą osobistą.
Pozwolę sobie jeszcze zapytać się o CBD, bo powiedziała pani kiedyś na temat kannabidiolu strasznie interesującą rzecz: stwierdziła pani, że CBD nie uzależnia: „wręcz przeciwnie, choć kojarzy się z narkotykiem, to działa odwrotnie, może on zwiększać skuteczność leczenia wielu uzależnień, takich jak alkoholizm, narkomania i lekomania”.
Tak. I to dotyczy konopi siewnych, cannabis sativa. To jest właśnie składnikiem tych oleistych substancji. A to są magiczne leki na ból dla ludzi cierpiących na nowotwory.
Jest w Polsce coś takiego, co się nazywa Hemp Element. To są preparaty w postaci kropelek produkowane przez jakąś poznańską, zielarską firmę. Uzyskała atest w Polsce, ale w żadnej aptece pan tego nie kupi. Mimo że firma dostała zezwolenie, jest zgoda, wszystko jest zatwierdzone. Eksportujemy tego masę – do Czech, Niemiec, Francji, itp. Natomiast u nas nie. Bo niestety przemysł farmaceutyczny „trochę” by na tym pewnie stracił – dlatego, że ludzie zamiast kupować kilogramami jakieś suplementy diety zaczęliby używać olejku, którego kilka kropel dziennie wchodzi w metabolizm w tak magiczny sposób, że odbudowuje naszą własną odporność. [obecnie na rynku polskim są dostępne olejki CBD oraz CBDa firm zagranicznych jak i polskich producentów – przyp. red.]
I teraz: jak ta odporność się ma do choroby alkoholowej? A tak się ma, że gdy organizm jest silny, to system nerwowy też się robi silny – a zatem człowiek jest mniej podatny na akcje związane ze stresem, które polegają na poszukiwaniu nagłej ulgi. Czyli ludzie są słabi po prostu, psychicznie słabi, fizycznie słabi, a tutaj parę kropelek potrafi zaradzić. I to jest sprawdzone, bo badania wykonano zanim dopuszczono to w Polsce do obrotu.