…dostają mieszkańcy osiedli, ludzie którzy siedzą pod blokami, w parkach czy na ulicach. To nie jest dobra polityka społeczna, tylko kolejna forma dyskryminacji biedniejszych. Zatem depenalizacja posiadania wszystkich używek powinna być celem samym w sobie.
Z kolei jeżeli mielibyśmy walczyć o wolny obrót i produkcję używek, to marihuana jest tutaj tematem osobnym z uwagi na jej zastosowania medyczne i możliwość wykorzystania jej w leczeniu wielu chorób, w tym takich, na które nie ma skutecznych leków. Obrót marihuaną w jakiejś kontrolowanej formie jest jak najbardziej wyobrażalny i myślę, że opinia publiczna jest już w stanie to zaakceptować, pomimo wielu lat głoszenia przez polityków i media narkofobicznych poglądów. Takie inicjatywy, jak powstająca organizacja rodziców dzieci, dla których jedynym środkiem ratunku jest marihuana, są miejscem, z którego taki ruch legislacyjny może wyniknąć.
Skoro już mówimy o medycznej marihuanie – jaki powinien być następny krok aktywistów? Bo zdaje się, że znaleźliśmy się w bardzo trudnym momencie, ustawa została praktycznie pogrzebana. Co powinniśmy teraz zrobić?
Przede wszystkim należy cały czas walczyć o to, żeby ten temat nie ginął opinii publicznej z oczu. Trzeba też cały czas podkreślać, że przyświeca nam zasada „leczyć zamiast karać”. Państwo powinno oferować pomoc konsumentom nielegalnych dziś używek, a nie karać za konsumpcję, do czego się to dzisiaj sprowadza. Państwo i politycy nie mają prawa zabraniać osobom w potrzebie sięgania po marihuanę jako lekarstwo. Trzeba też podkreślać prawo lekarzy, do używania marihuany w ramach ich profesji. To lekarz, a nie polityk powinien brać odpowiedzialność za pacjenta, oceniać, czy może on przyjmować w bezpieczny dla siebie i odpowiedzialny sposób marihuanę. W ten sposób funkcjonują regulacje w wielu europejskich krajach.
Powinniśmy urządzać spektakularne akcje, stosować ciągły nacisk społeczny, być obecni w mediach. Aktywizm to podstawa.
Jeżeli chodzi o ustawę o medycznej marihuanie, to twoim zdaniem walka zaczyna się zupełnie na nowo, czy też jest jeszcze szansa, że projekt, który mamy obecnie na stole jednak zostanie uchwalony?
Ten projekt nie zostanie uchwalony, choćby z tej przyczyny, że jest zbyt skomplikowany. System kontroli i dystrybucji, który został w nim zaproponowany, jest systemem kosztownym i wymagającym wielu zmian w całym systemie zarządzania służbą zdrowia, zarządzania informacją o pacjentach. Skomplikowane zmiany zawsze natrafiają na opór.
Z Markiem Balickim bodajże w 2009 roku zaproponowaliśmy poprawkę, która była głosowana razem ze zmianą ustawy o przeciwdziałaniu narkomani. Poprawka miała wykreślić ziele konopi z załącznika do ustawy, gdzie wymienione są substancje i środki nie mające żadnego zastosowania medycznego. Otworzyłoby to furtkę dla stosowania konopi do celów leczniczych. Sejm głosami PO i PiS pomysł ten bez żadnej dyskusji odrzucił. Nikt do dzisiaj nie potrafi wyjaśnić, dlaczego różne groźne substancje uznawane za narkotyki wg posłów mają zastosowania medyczne, a powszechnie z nich znana i bezpieczna dla pacjentów marihuana jest z tego kręgu wykluczona.
Widzisz obecnie szanse na powrót do tego prostego rozwiązania?
Warto to oczywiście proponować parlamentarzystom jako alternatywę – w stosunku do obecnego projektu ustawy o medycznej marihuanie, który pewnie na zawsze ugrzęźnie w zamrażarce i różnych międzyresortowych uzgodnieniach. Ale nie mam złudzeń, co do składu tego parlamentu. Dominują tam ludzie nierozsądni, do których argumentacja moralna czy naukowa nie trafia. Za to gdyby Jarek jarał, marihuana byłaby narodowym sakramentem…
Rozmawiał Manuel Langer
Napisz do autora: manuellanger@cannabisnews.pl