Być może nie macie świadomości tego, ale jeszcze kilka lat temu wyrażenie „medyczna marihuana” w Polsce po prostu nie istniało. To grupa konopnych aktywistów i ludzi mediów wprowadziła je do naszego języka. Jedną z tych osób był dziennikarz „Gazety Wyborczej”, Piotr Pacewicz. W rozmowie z nami opowiada o niełatwych początkach walki o medyczną marihuanę.
Jeszcze parę lat temu największe polskie media o marihuanie mówiły wyłącznie źle. W społeczeństwie jej obraz też był bardzo negatywny. Dzięki takim dziennikarzom, jak pan udało się to zmienić. Udało się wypracować pojęcie medycznej marihuany, mainstreamowe media są obecnie do tego specyfiku raczej pozytywnie nastawione. Jak to właściwie się stało, jak to było możliwe?
To była kombinacja kilku rzeczy. Przede wszystkim pojawił się ruch społeczny, którego głównym motorem były osoby chore lub ich rodziny (zresztą wszędzie na świecie to się odbywało właśnie w tern sposób). W naszym polskim przypadku ogromną rolę odegrała Dorota Gudaniec, której historia – wywiad jaki zrobiłem z nią dla „Wysokich Obcasów”, czyli dla masowego czytelnika – wywiad ten miał bardzo duży oddźwięk. Nie pamiętam już tego dokładnie, ale ten wywiad to był moment kiedy Dorota i jej walka o prawa osób chorych do używania medycznej marihuany – ta walka weszła w obieg mainstreamowy. Ten ruch był wspierany przez pewne media, przede wszystkim „Gazetę Wyborczą” i TOK FM – tam jest wielu dziennikarzy, którzy mają fajną , wysoko rozwiniętą wrażliwość społeczną.
Kolejnym ważnym momentem była taka duża konferencja międzynarodowa, która odbyła się w Agorze. Na niej doszło do bardzo ciekawych rozmów z udziałem ówczesnego ministerstwa, a także specjalistów z Izraela, Czech i innych krajów, którzy opowiadali o tym, jak to się u nich odbywało. Niemniej głównymi uczestnikami tego wydarzenia były osoby chore. Przez to właśnie było to bardzo mocne wydarzenie: było tam mnóstwo ludzi, którzy mają osobiste doświadczenie w staraniu się o dostęp do medycznej marihuany. Byli to ludzie których doświadczenie w tym zakresie było lepsze, bądź gorsze, ale generalnie to byli ludzie którzy wiedzieli o czym mówią, kiedy mówimy o prawie do leczenia zgodnie ze swoimi własnymi przekonaniami. W końcu konopie to nie jest jakiś środek syntetyczny, tylko naturalny i ograniczanie dostępu do niego ludziom chorym jest dość okrutne. Zwłaszcza, że owocuje to tym, że oni ostatecznie zaopatrują się na czarnym rynku, gdzie wiadomo, że ten towar jest niebezpieczny, zanieczyszczony, itd.
Trzecim elementem była bardzo silna działalność kilku lekarzy. Profesora Vetulaniego jako… powiedziałbym trochę literata tego ruchu. A przede wszystkim dra Bachańskiego, który był wtedy i jest nadal twardym bojownikiem i który wykazał się niezwykłą odpornością psychiczną, zarówno na ataki różnych środowisk, jak i bezpośrednie ataki swojej własnej szefowej w Centrum Zdrowia Dziecka (z którą całkiem niedawno wygrał proces i sąd zobowiązał CZD o przywrócenie go do pracy).
Jeżeli więc chodzi o zasługi ludzkie to Bachański i Gudaniec to jest ta para, która najwięcej tutaj zrobiła.
Tutaj dochodzi też taki element, że w każdym kraju problemem jest mieszanie się w głowach ludzi marihuany jako używki i marihuany jako leku. Szczerze mówiąc sprawa jest dosyć zawiła: z jednej strony, ze względów zarówno taktycznych, jak i merytorycznych, staraliśmy się zawsze te dwie rzeczy rozróżniać, oddzielać je od siebie. Z drugiej strony środowisko Wolnych Konopi wspierało projekt medycznej marihuany ze względów które są chyba ideowo oczywiste – oni przecież wiedzą, że w tym nic strasznego nie ma.
Spójrzmy na to teraz z perspektywy mediów. Media lubią historie, które są dramatyczne i efektowne. Pełne pasji, cierpienia – ale dobrze jest, jeśli się dobrze kończą. W związku z tym historie ludzi, którzy wywalczyli sobie dostęp do medycznej marihuany i im to pomagało, tak jak pomaga Maxowi – synowi Doroty Gudaniec, te historie się przez media jakoś przebijały.
Nie pamiętam teraz niestety dokładnie liczb, ale robiliśmy po wspomnianej wcześniej konferencji w Agorze sondaż i okazało się, że zaskakująco wysoki odsetek ludzi opowiadał się za dopuszczeniem do leczenia medyczną marihuaną pod kontrolą lekarza. Z lekarzami jest też tutaj ten problem, że oni są prawdopodobnie bardziej konserwatywni, niż przeciętni ludzie…
Czy nie jest to panie redaktorze czasem kwestia tego, że oni się po prostu boją – tego jak „góra” zareaguje? A gdy już dostaną zielone światło, to podejdą już do sprawy inaczej?
Oczywiście, że część tych lęków ma postać polityczną. Ponieważ wielu polityków – z różnych obozów, albo bym nawet powiedział, że ze wszystkich obozów – niestety wykorzystywało wątek narkofobiczny do różnych swoich działań. Bardzo niewiele organizacji politycznych decydowało się na to żeby inaczej podejść. Palikot był takim przykładem, teraz do pewnego stopnia Kukiz. Czyli formacje bardziej antysystemowe, można powiedzieć. One zdobywały się na jakąś tam odwagę, żeby ten temat promować.
Nie wiem czy pan zwrócił uwagę na szalenie interesujący wątek, o tym jak Dorocie Gudaniec udało się dostać do samego Kaczyńskiego. No bo to jest ciekawe bardzo, że nagle Kaczyński z jakichś bliżej nieokreślonych powodów zgodził się z nią porozmawiać. Ona co prawda jest taka przebojowa, że trudno jej się oprzeć, ale mimo wszystko było to zaskakujące. W każdym razie Kaczyński wydał jakieś dyspozycje i dosłownie od ręki załatwił sprawę refundacji importowanych leków – sprowadzanych na tzw. import docelowy.
Jak pan myśli dlaczego właściwie tak postąpił?
Wie pan co, uważam, że każdy człowiek ma jakieś swoje jasne strony. Przyszła do niego przekonująca kobieta, która opowiedziała o swoim cierpieniu, nic go to nie kosztowało. Przynajmniej tak mu się wydawało.
Oczywiście jakiś kroczek został zrobiony, ale ten import docelowy, to rzecz na bardzo ograniczoną skalę. Właściwie w Polsce ogranicza się wyłącznie do dziecięcej padaczki lekoopornej. Tylko na to jest sprowadzana marihuana.
Często mam okazję rozmawiać z pacjentami medycznej marihuany i oni często mają problemy z owym importem – jeśli nawet się załapią, to cały proces sprowadzenia leku zajmuje niezwykle długo, często kilka miesięcy.
Wiem. Był zresztą przecież dramatyczny przypadek córki Pauliny Janowicz, leki z importu przyszły kiedy ona już nie żyła. Obecne rozwiązanie nie zapewnia więc pacjentom tego co potrzebują. Minister Radziwiłł się przechwalał, że te leki są powszechnie dostępne – to jest bujda, bujda na resorach. Skala importu jest mała, w stosunku do potrzeb to jest nic.
Mówił pan na początku, że jednym z inicjujących walkę o medyczna marihuanę elementów był wywiad z Dorotą w „Wysokich Obcasach”. Jak były pierwsze reakcje czytelników na ten tekst? To był przecież wtedy jeszcze bardzo świeży i nieznany szerszej publiczności temat.
Odzew był duży. I reakcje i wspomniany wcześniej sondaż były dla mnie zaskakujące. Bo jednak jest tak, że w Polsce jest wciąż dość wysoki poziom narkofobii, przy czym oczywiście nie obejmuje on alkoholu i nikotyny. W każdym razie, jeśli chodzi o reakcje na wywiad to tutaj kontekst cierpienia matki, która robi wszystko i walczy dramatycznie o życie swego dziecka, dosłownie – to jakoś bardzo pozytywnie podziałało. Kontekst zwyciężył, że tak powiem.
Oczywiście zdarzały się też zarzuty, że tu tak naprawdę nie chodzi o żadną medyczną marihuanę, tylko o to, żeby ćpać. Tego typu przemówienia padały też na owej konferencji w Agorze. Urzędnicy ministerstwa potrafili to mówić w twarz, w sali gdzie było pełno ludzi cierpiących na te wszystkie okropne choroby. Rozumie pan, tutaj cierpiący ludzie, a tutaj jakiś koleś im mówi, że im tak naprawdę chodzi o to, żeby sobie zaćpać.
Piotr Pacewicz jest absolwentem Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Od 1980 do 1989 był adiunktem w Instytucie Psychologii PAN, pracował także jako wykładowca psychologii społecznej na Uniwersytecie Technicznym w Berlinie Zachodnim.
W latach 80. związany z opozycją demokratyczną. Od 1981 do 1989 związany z „Tygodnikiem Mazowsze” (największego pisma podziemnej „Solidarności”) jako archiwista, następnie redaktor i twórca tekstów. Brał udział w obradach Okrągłego Stołu. Jest jednym z założycieli „Gazety Wyborczej”, od 1995 do 2010 pełnił funkcję zastępcy redaktora naczelnego. Zajmuje się sprawami polskiej sceny politycznej, podejmuje też tematykę obyczajowo-społeczną. Jest jednym z regularnych komentatorów „Gazety Wyborczej”, zajmuje się tematyką obrony praw człowieka. Jest również pomysłodawcą i współorganizatorem licznych redakcyjnych akcji społecznych i promocyjnych „Gazety Wyborczej”.
W 2011 prezydent Bronisław Komorowski odznaczył go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
źródło: Wikipedia
chyba nie czuli tego bólu ,który przeżywają chorzy….
jeszcze dodam cwaniaki z polityki ,żeby pamiętali ,że są tylko ludźmi i każdego może spotkać choroba i co wtedy?? aż będzie kipiało hipokryzją … zalegalizujcie to przecież to ani amfa ani hera czy extazy! każdy ma swoją głowę, przyznam szczerze ,że zmieniając prawo zmienimy również tolerancje społeczeństwa co do trawki… nie chodzi o samych palaczy głównie o chorych a co do reszty to wiadomo chcą palić to niech palą wszystkiego z umiarem tak jak z alkoholem, każdy ma swoją głowę.. z czasem zrozumiecie ,że trawa to nie sodoma itd
można by opisywać sytuację bez końca mam nadzieję ,że mnie ktoś popiera i tak jak ja wie ,że to nam wyjdzie tylko na dobre, plus to ,że w końcu załatalibyśmy dziurę finansową naszego budżetu sprzedając to legalnie, ale nie o tym mowa jeżeli ktoś chce coś dopisać zapraszam do dyskusji. To jest szansa dla polski ,która powinna złagodzić alkoholowy i agresywny nacjonalizm mylony z patriotyzmem hehe ale tak jak mówie nie o tym mowa. piszcie piszcie no i piszcie.
Boją się tak jak gdyby mieli legalizować heroinę… lepiej kupować od dilera z ławki z domieszką jakiś nieznanych substancji czy sprawdzony i przetestowany towar ze hempszopu czy tam kofi szopu??? Polsce jest to potrzebne jak i innym państwom… jestem za legalną trawką i dobrą pozytywną reklamą tego zioła.. dziękuje.
podobnie jak alkohol wykorzystywany w środkach leczniczych (np.amol) może się zarówno stać używką tak i marihuana tu nie ma co ukrywać to ziółko ma też to do siebie ,że można się za dużo palić jak ,ale również za dużo pić … ale mówię wszystko jest dla ludzi z głową.
Comments are closed.