Jeszcze więcej zagranicznych ekspertów, panel specjalistyczny dla lekarzy i pacjentów. Dużo – tak bardzo potrzebnej – fachowej i rzetelnej wiedzy, ale także wiary, że konopie spełnią nadzieje, jakie pokłada w nich wielu chorych ludzi. Tak można najkrócej podsumować II edycję konferencji „Konopie w teorii i praktyce”.
Wydarzenie, tak jak i rok temu, odbyło się we Wrocławiu, w dniach 3-4 lutego. Nowością było to, że nie wszystkie wystąpienia dotyczyły medycznego zastosowania marihuany – konferencję rozpoczęli panowie z LEAP, organizacji zrzeszającej byłych funkcjonariuszy służb związanych z wymiarem sprawiedliwości.
Bezsens „wojny z narkotykami”
Neil Woods (UK) to przewodniczący LEAP (Law Enforcement Against Prohibition), były angielski policjant, mający za sobą wiele lat pracy w charakterze tajniaka, infiltrującego siatki przestępcze. Opowiedział słuchaczom o ewolucji swego spojrzenia na kwestię narkotyków. Kiedyś zaciekle ścigał tego rodzaju przestępstwa, ale z czasem pojął, że „wojny z narkotykami” nie da się wygrać. „Biorąc pod uwagę to, ile narkotyków trafia na rynek miast, w których pracowałem przez 23 lata mojej pracy, powstrzymałem dostawy na 2 godziny”.
Woods zauważył, że w Wielkiej Brytanii gangsterzy w proceder handlu i transportu coraz częściej angażują dzieci – są one tańszymi pracownikami i bardziej podatnymi na manipulacje. W razie zatrzymania służby traktują je lżej, niż osoby pełnoletnie, a zarazem utrata takiego pracownika nie jest tak dotkliwa i kłopotliwa, jak w przypadku dorosłych. Przestępcy żerują też na tym, że dzieci nie zwracają na siebie uwagi policji, a przy tym uczą je bezwzględności i brutalności w postępowaniu.
Ta straszna sytuacja dzieciaków pochodzących głównie z biednych dzielnic jest zarazem szansą – na obudzenie świadomości społeczeństwa, zainteresowanie go złą – zdaniem Woodsa – sytuacją, w której środki psychoaktywne, takie jak m. in. marihuana są nielegalne. Przewodniczący LEAP widzi w tym silny argument, który może zaważyć pozytywnie na wysiłkach na rzecz legalizacji zioła w Wielkiej Brytanii.
W USA wciąż się aresztuje tysiące ludzi „za skręta”
Major Neill Franklin (USA), dyrektor wykonawczy organizacji na rzecz reformy polityki narkotykowej, a także członek LEAP i były policjant wskazał m. in. na szokujący fakt, że pomimo ostatniej fali legalizacji w wielu stanach, zarazem co roku 600 000 ludzi jest w tym kraju karanych za posiadanie, także wyrokami więzienia. „W moim kraju aresztuje się ludzi za marihuanę częściej, niż za jakąkolwiek inną substancję niedozwoloną”.
Były funkcjonariusz przywołał absurd jakim jest to, że marihuana jest wciąż zaliczana do narkotyków typu „Schedule 1”. Co śmieszne definicja środków z tej grupy mówi, że są to substancje „wysoko uzależniające” i „nie mające właściwości medycznych”.
Franklin nawiązał też tematyki dzieci wciąganych w same dragi, jak i narkobiznes. Jego zdaniem legalizacja marihuany chroniłaby najmłodszych, bo – wbrew temu co uważa wielu zajadłych przeciwników zioła – zmniejszyłaby dostęp osób niepełnoletnich do narkotyków. Dzieciakom byłoby trudno kupić środki odurzające sprzedawane w ściśle kontrolowanych warunkach.
Złe prawo
„Z tego, co statystycznie wiemy w Polsce mamy największy problem mamy z alkoholem, a nie z marihuaną” – zauważyła prof. Monika Płatek (Instytut Prawa Karnego Uniwersytetu Warszawskiego) mając na myśli skutki społeczne, jakie obydwie substancje powodują. Znana akademiczka omówiła politykę narkotykową w kontekście polityki karnej nie szczędząc przy tym kąśliwych uwag, kierowanych pod adresem polityków.
W ciekawy sposób powiązała przy tym księży i rządzących stwierdzając, że obydwie grupy mają interes w upijaniu społeczeństwa (nałogu według niej dużo bardziej niebezpiecznego, niż palenie trawy). Ludzie nadużywający alkoholu przebaczenia szukają u nóg księży, a zainteresowanie władzy bierze się stąd, że „polski budżet stoi na pijaństwie” – na zyskach pochodzących z akcyzy na alkohol.
Ekspertka zwróciła uwagę, jak dużym problemem jest to ile osób i instytucji (różne agendy państwowe, związane z wymiarem sprawiedliwości, służbą socjalną, itp.) jest zainteresowanych tym, aby nic nie zmieniać w polityce narkotykowej w naszym kraju. Jak przekonuje prof. Płatek naraziłoby to ich przecież na utratę pracy i zachwiało pozycją zawodową.
Legalizacja marihuany po prostu, a nie tylko medycznej
Jak zwykle porywające wystąpienie dał prof. Jerzy Vetulani (neurobiolog, biochemik, psychofarmakolog). Jego zdaniem to legalizacja marihuany otworzyłaby szeroko drzwi możliwości stosowania konopi w medycynie. Ten aktywista-weteran prezentuje więc tu odmienne stanowisko od wielu ludzi, którzy stawiają na metodę „małych kroków’ i uważają, że bezpieczniejszą i pewniejszą opcją jest walka o samą medyczną marihuanę. Warto przy tym powiedzieć, że samo kryminalizowanie medycznej marihuany profesor nazwał okrucieństwem.
Vetulani zauważył, że ludzkość dobrze sobie żyła z substancjami psychoaktywnymi, dopóki nie wprowadzono zewnętrznych restrykcji w postaci prawnych zakazów. Przywołał także wypowiedź Harrego Anslingera – szefa DEA, który walnie przyczynił się do tego, że marihuana do dziś jest w wielu krajach nielegalna (słowa sprzed pół wieku):
Większość palaczy marihuany to Murzyni, Latynosi, jazzmani i kabareciarze. Ich szatańska muzyka jest napędzana marihuaną, a marihuana palona przez białe kobiety wzbudza w nich żądzę seksu z Murzynami, kabareciarzami i innymi. Jest to narkotyk powodujący szaleństwo, przestępczość i śmierć – narkotyk powodujący najwięcej przemocy w historii ludzkości.
Ból i nadzieja
Ważną częścią „Konopi w teorii i praktyce” były już tradycyjnie wystąpienia pacjentów leczących się medyczną marihuaną. Nie było aż tak szokującego i mocnego wystąpienia, jak to, które po śmierci swego dziecka dała rok temu Paulina Janowicz (znajdziecie je tutaj), niemniej także i tym razem wiele osób opowiedziało o swoich trudnych przeżyciach.
Skany zdjęć na których znikają niby-nieusuwalne guzy, irytacja na konserwatyzm wielu lekarzy, nadzieja na wyzdrowienie, jaką wielu z chorych dała marihuana, nadzieja, którą było słychać w głosie. Ludzie, którzy przeszli piekło (a często jeszcze w nim żyją) dzielili się tym wszystkim ze słuchaczami. Nie było to dla nich łatwe, ale wiedzieli jakie to jest ważne dla legalizacji medycznej marihuany. Wiedzieli, że ich głos jest kluczowy i że bez ich odwagi mówienia o tym wszystkim nie będziemy mieć szans na legalizację konopi w lecznictwie.
Eksperci
W konferencji wzięło też udział wielu ekspertów, którzy poruszali mocno specjalistyczne zagadnienia związane z medyczną marihuaną. Przytaczano najnowsze badania, przekazywano masę teoretycznej, jak i praktycznej wiedzy. Uszczegóławianie tego tutaj przed przeciętnym czytelnikiem byłoby jednak bezcelowe.
Do zobaczenia za rok!
Potrzeba takich wydarzeń jak „Konopie w teorii i praktyce”. Potrzebne jest pacjentom, którym daje rzadką okazję bezpośredniego kontaktu z wieloma fachowcami. Potrzebne jest lekarzom, którzy chcieliby zyskać rzetelną wiedzę o roślinie, której wciąż się tak boją. Potrzebne jest wreszcie wszystkim ludziom, palącym, czy nie palącym zioła, którzy chcieliby, by chorzy ludzie nie musieli tracić czasu i życia na nieskuteczne terapie. „Czy jestem przestępcą, że chcę być zdrowy?” – zapytał jeden z pacjentów medycznej marihuany. Czy politycy go usłyszą? Oprócz posła Liroya-Marca nie było tam dzisiaj żadnego z nich.